- Co chwila przesuwane są granice – tego co można podeptać, zniszczyć, opluć, zohydzić. Święte, przestaje być święte – nawet dla tych, którzy choć niewierzący, zawsze z respektem traktowali miejsca, w których króluje sacrum. Tylko barbarzyńska dzicz nie czuła owego „respektu” – wpadała do świątyń, mordowała księży, niszczyła dzieła sztuki - pisze Tomasz Łysiak w swoim felietonie dla portalu Niezależna.pl.
- W Polsce doświadczaliśmy tego już w średniowieczu – stając się antemurale christianitatis, przedmurzem chrześcijaństwa, w obliczu nadciągając hord mongolskich. Najeźdźcy ze wschodu nie rozumieli takich pojęć jak wartość ludzkiego życia czy godność człowieka. Mordowali, torturowali, niszczyli wszystko, co napotkali na swojej drodze - podkreśla Tomaz Łysiak.
- Jak nazwać objawy współczesnego barbarzyństwa – dewastacje kościołów, bluźnierstwa, nawoływania do zabijania nienarodzonych, jeśli nie wtargnięciem do Europy barbarzyńskich hord? Tyle, że nie przybyłych z zewnątrz, lecz wyhodowanych tu, w sercu Starego Kontynentu, przez kolejne pokolenia lewicowych „edukatorów”…
- dodaje.
- Ostatnio w Berlinie zniszczono wystawę poświęcona świętemu Janowi Pawłowi II. Być może to szwabska ręka, być może nie – nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że to część fali, która niszczy kolejne świętości. Jeszcze niedawno patrzyliśmy w Polsce ze zgrozą na oblewane farbą pomniki Papieża-Polaka. W dzikim jazgocie profanowano kościoły, odstawiano „artystyczny” performance, taki jak poniżanie wizerunku Matki Bożej przez Nergala czy też zabawy grafików Gazety Wyborczej zakładających Madonnie maskę z błyskawicą - zauważa.
- Jednak to właśnie ataki na Wojtyłę szczególnie mnie jakoś dziwią – może z tego względu, iż zawsze był on szanowany i czczony przez właściwie wszystkich Polaków: nawet wielu „komuchów” gięło przed nim kark, a i niewierzący niejednokrotnie uznawali Go za autorytet. Wielka narodowa żałoba po Jego śmierci, wspólne modlitwy oraz opłakiwanie odejścia Ojca Świętego, były zjawiskiem ponadreligijnym, czymś na kształt jednoczącego wszystkich Polaków narodowego duchowego pomostu, na którym dochodzi do pojednania. Papież nas zawsze jednoczył. Teraz, już wiele lat po Jego śmierci – jest celem ataków. Co się musiało stać z nowymi pokoleniami Polaków, iż nie rozumieją one, nie czują po prostu, gdzieś podskórnie – że są dla Polski rzeczy święte, nietykalne? Że nigdy nie powinny być przedmiotem ani narzędziem politycznej wojny? Że istnieje jakaś przestrzeń „świętości polskiej”? Już nawet nie religijnej, ale polskiej właśnie? - kończy Tomasz Łysiak.