Kampania Rafała Trzaskowskiego zaczęła się trochę za wcześnie - to m.in. wina Ryszarda Petru, bo ogłoszenie kandydatury Trzaskowskiego w listopadzie 2017 r. służyło wewnątrzpartyjnym celom ówczesnego szefa Nowoczesnej - oceniła dziś przewodnicząca tej partii Katarzyna Lubnauer.
Według niej po odejściu Petru z Nowoczesnej obserwuje się w ugrupowaniu pewne uspokojenie, które daje "możliwość nowego otwarcia".
Petru w maju opuścił Nowoczesną, w ubiegłym tygodniu wraz dwiema byłymi posłankami tej partii Joanną Schmidt i Joanną Scheuring-Wielgus, założył koło poselskie Liberalno-Społeczni - ma ono być zalążkiem przyszłej partii politycznej.
- Budujemy koalicję i na tym się obecnie koncentrujemy
- powiedziała Lubnauer w Polsat News nawiązując do współpracy z PO w nadchodzących wyborach samorządowych. Dodała, że to skomplikowane przedsięwzięcie, wymagające dużo dobrej woli ze strony obu ugrupowań i ich działaczy.
Pytana o kampanię wspólnego kandydata PO i Nowoczesnej na prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, szefowa Nowoczesnej stwierdziła, że "zaczęła się trochę za wcześnie".
- I to jest m.in. wina Ryszarda Petru. Wtedy, w listopadzie, wypchnięcie go (Trzaskowskiego), jako kandydata, żeby wykorzystać to do celów wewnętrznych Nowoczesnej, było za wczesne
- powiedziała Lubanuer.
Dodała, że obecnie kampania nabiera rytmu i Trzaskowski "coraz więcej ma do powiedzenia warszawiakom, jak chce zmieniać Warszawę". Według Lubnauer, mieszkańcy stolicy chcieliby, żeby pewne obszary funkcjonowały lepiej - np. transport, opieka nad dziećmi, ale też - oceniła - Warszawa "potrzebuje oddechu europejskiego miasta".
- Dlatego potrzebni są nowi ludzie, potrzebne jest przewietrzenie urzędów. (...) I to jest nasze zadanie jako Nowoczesnej
- dodała.