Szef MSWiA Joachim Brudziński kolejny raz odniósł się do zatrzymania lewicowej aktywistki Elżbiety Podleśnej, która sprofanowała wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej. Minister podkreślił, że działania policji w tej sprawie nie mogą być determinowane opinią mediów, także światowych. - Gdybym miał wstrzymywać działania policji przez to, że nie wiem, co mogą napisać światowe media z inspiracji tych, którzy w kraju są bardzo wpływowi, to byłbym politykiem niezwykle lękliwym - powiedział Brudziński w wywiadzie dla "Wprost"
W nocy z 26 na 27 kwietnia Elżbieta Podleśna rozkleiła wokół kościoła plakaty i nalepki przedstawiające Matką Boską i Dzieciątkiem w tęczowych aureolach. Kobietę zatrzymano i postawiono jej zarzut profanacji.
"Pana zdaniem są tacy, którzy uważają, że prawa wszystkich powinny być zagwarantowane, ale z wyłączeniem katolików, chrześcijan" - zwrócono się do szefa MSWiA w poniedziałkowym wywiadzie w tygodniku "Wprost". Na pytanie, kto do tego doprowadził, Brudziński odparł, że są to ludzie, "dla których prawa katolików, chrześcijan są bez znaczenia".
"W ich rozumieniu należy przestrzegać praw i swobód wszystkich wyznań z wyłączeniem katolickiego, bo akurat ten system wartości można do woli atakować. Ja tego nie mogę zaakceptować. Nie tylko dlatego, że sam jestem katolikiem, a wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej jest dla mnie związany z emocjami, wrażliwością, wspomnieniami. Również z tego powodu, że jako osoba dzisiaj nadzorującą służby, stojąca na straży przestrzegania prawa, muszę reagować wtedy, kiedy prawo jest łamane"
- podkreślił szef MSWiA.
"Zareagowałem, kiedy w Pruchniku najpierw okładano kijami, a potem pozbawiono głowy i podpalono kukłę, której nadano wygląd kojarzony ze stereotypowym wyobrażeniem Żyda. Pod moimi rządami policja ochraniała legalny na mocy decyzji sądu marsz środowisk LGBT. Środowiska narodowe bardzo mnie za to krytykowały, a chwaliły mnie wtedy media i środowiska, które z powodu Elżbiety Podleśnej wpadają w histerię i emocjonalne rozdygotanie"
- zaznaczył Brudziński.
Na uwagę, że w rezultacie zatrzymania Podleśnej sprawa madonny w tęczowej aureoli obiegła światowe media jako przykład ścigania wolności wypowiedzi artystycznej, Brudziński odparł: "Gdybym miał wstrzymywać działania policji czy innych służb ze względu na to, że nie wiem, co mogą napisać światowe media z inspiracji tych, którzy w kraju są bardzo wpływowi, to byłbym politykiem niezwykle lękliwym".
Pytany, czy tęcza może kogoś obrazić, Brudziński odparł, że zależy od tego, jak jest użyta i do czego.
"Tęcza od czasów Księgi Rodzaju jest archetypicznym dowodem na łączności człowieka z Bogiem. Jest znakiem przymierza"
- wskazał.
"Wielokrotnie na Twitterze zamieszczałem zdjęcia tęczy czy to znad pięknych jezior w Zachodniopomorskiem, czy w górach. Byłoby czymś aberracyjnym czy wręcz idiotycznym, gdyby ktoś próbował tęczę przerobić na coś złego"
- dodał minister.
Na pytanie, czy pamięta, jak środowiska narodowe regularnie podpalały tęczę na pl. Zbawiciela, szef MSWiA odparł, że jego zdaniem tęcza na pl. Zbawiciela była "świadomą prowokacją środowisk LGBT, wymierzoną w katolików".
"Najlepszym dowodem na to jest to, że władze Warszawy po kolejnym incydencie nie zdecydowały się na jej odbudowę"
- zauważył Brudziński.