Rzadko się zdarza, by "Gazeta Wyborcza" opublikowała tekst napisany krytycznie o jakimkolwiek polityku Platformy Obywatelskiej. Tak dzieje się jednak coraz częściej w przypadku Rafała Trzaskowskiego, kandydata PO na prezydenta Warszawy. Oznacza to, że jego notowania spadają w zawrotnym tempie nawet wśród zwolenników "totalnej opozycji".
Nie ma się co dziwić frustracji dziennikarzy "GW". Okazuje się, że kandydat Platformy Obywatelskiej na spotkaniach z reporterami gazety przypomniał im... o czym mogą pisać, a o czym nie:
Trzaskowski lekko spięty, przybija go hejt. Bo właśnie powiedział w wywiadzie, że wszystko, co osiągnął w życiu, zawdzięcza sobie. Ciągle zastrzega, czego nie możemy cytować, mówi o programie wyborczym, niezliczonych spotkaniach, a jeszcze Niklewicz sygnalizuje koniec czasu. Tak się nie da gadać.
Mimo, że "nie da się gadać", dziennikarze "GW" wyruszyli za Trzaskowskim w miasto i to po piątej rano. Pojechali metrem, a plan był ambitny: spotkania z mieszkańcami w 18 dzielnicach w ciągu dnia. Oczywiście Trzaskowskiemu towarzyszył wierny sztab. Mieli ze sobą stolik i napoje dla mieszkańców. Ale zaraz... czy na pewno dla mieszkańców? Okazuje się, że niekoniecznie, bowiem był problem z frekwencją.
Wysiadamy na stacji Ursynów. Przy wyjściu czekają działacze PO i Nowoczesnej. Rozstawili stół, kawę w termosach. Miała być dla mieszkańców, ale piją działacze i dziennikarze
- relacjonuje "Wyborcza".
Trzaskowski ewidentnie źle reaguje na krytyczne wpisy w internecie. Jego wpadki powodują salwy śmiechu u internautów. Może jakimś pomysłem byłaby muzyka, która łagodzi obyczaje? Na pytanie dlaczego na spotkaniach nie puszcza muzyki swojego ojca, pioniera jazzu w Polsce Andrzeja Trzaskowskiego, kandydat PO na prezydenta stolicy odpowiedział: - Jazz? Dopiero by mnie zjedli hejterzy...
To kolejne krytyczne spojrzenie na kampanię wyborczą Rafała Trzaskowskiego. Kandydat PO notuje kompromitujące wpadki i coraz częściej słychać głosy, że Platforma popełniła poważny błąd, stawiając na niego. Tymczasem, akcje jego największego konkurenta - Patryka Jakiego - systematycznie rosną. I to nawet mimo "bojówkarzy", nasyłanych przez "totalnych", by rozbijać spotkania z kandydatem PiS.