Kilka dni temu Watykan opublikował decyzję papieża Franciszka, wprowadzającą do Katechizmu Kościoła Katolickiego stwierdzenie, że "kara śmierci jest niedopuszczalna, ponieważ jest zamachem na nienaruszalność i godność osoby". - Franciszkowi jako duszpasterzowi nie chodzi o wyrzucenie jej z arsenału kar, bo to domena nauk penalnych i ustawodawstwa karnego poszczególnych krajów. Papież wzywa, aby kary nie wykonywać. Wzywa do ułaskawienia człowieka. Okazywanie miłosierdzia na pewno zmienia tego, który je okazuje - mówi w rozmowie z naszym portalem ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier, profesor nauk prawnych, kierownik Katedry Prawa Rzymskiego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Czy mając na myśli zmianę w KKK, mamy do czynienia z epokowym, jak zdają się twierdzić niektórzy publicyści, i nieoczekiwanym zdarzeniem? Z jednej strony Kościół ustami papieży od wielu lat głosił przecież skrajne ograniczanie zastosowania kary śmierci, a z drugiej - o karze najwyższej pisze samo Pismo Święte.
Papież mówi o wymierzaniu kary. Wskazuje, jak dziś postępować. Pasterz Kościoła powszechnego nie odnosi się do przeszłości. Nie ocenia jej. Nie potępia Mojżesza i jego prawa. Nie orzeka o zachowaniu proroka Eliasza, który po zwycięskiej konfrontacji na górze Karmel wytracił proroków Baala. Redakcja nowego brzmienia punktu 2267 KKK zaczyna się od słów „Przez długi czas wymierzanie kary śmierci… było uważane za adekwatną do ciężaru odpowiedź na niektóre przestępstwa…”
Oczywiście jest to brzmienie włoskiego tekstu, a więc podstawowego, „oryginalnego” sformułowania, jakie ogłosiła Kongregacja Nauki Wiary.
Tak. Kongregacja zwróciła uwagę na dziś. Zdajemy sobie sprawę właśnie dziś – bardziej niż kiedykolwiek wcześniej – że nie ma konieczności ani tym bardziej potrzeby wymierzania kary śmierci. Papież uznaje i naucza, że wymierzanie kary śmierci nie ma już sensu. I nie chodzi tylko o to, że na przykład w starożytnym Rzymie nie było więzień, a istniejące służyły przetrzymaniu skazańców przed egzekucją. Dziś są inne środki ochrony dobra wspólnego i reakcji na przestępstwa. Są alternatywne sposoby, które nie wymagają pozbawienia życia człowieka.
Powtórzę pytanie: czy zmiana jest zaskoczeniem?
Sama zmiana chyba nie. Korekty w zakresie nauczania dotyczącego stosunku katolików do kary śmierci dokonał w wydanym przez siebie Katechizmie Kościoła Katolickiego św. Jan Paweł II po swej encyklice o „Ewangelii życia”. W 2015 roku rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej sygnalizował, że papież Franciszek pracuje nad rozwojem refleksji co do stosowania kary śmierci. W październiku zeszłego roku Franciszek w przemówieniu do uczestników spotkania zorganizowanego przez Papieską Radę ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji ubolewał nad tym, że w państwie papieskim stosowano w przeszłości karę śmierci, gdy teraz jej dopuszczanie nie wydaje się zgodne z Ewangelią. Trudno się dziwić, że papież, który miłosierdzie uczynił jednym z głównych przesłań swego pontyfikatu, opowiada się za ułaskawieniem, a nie wykonaniem kary nałożonej „przez prawowitą władzę, po sprawiedliwym procesie”.
Treść zmiany wielu jednak zaskakuje.
Zmiana dotyczy wrażliwości współczesnego człowieka. Mówimy dużo o ochronie życia. Jednym tchem: od poczęcia do naturalnej śmierci. Naturalnej! Dlaczego ją przyspieszać? Dlaczego ktoś z naszych wiernych miałby się angażować w skracanie życia – nawet w majestacie prawa i słuszności? Mielibyśmy to pozostawić niewierzącym? Ale i tak będzie to w naszym imieniu.
Papież Franciszek w październiku powiedział, że „nie zamierzamy w żadnym razie występować przeciw wcześniejszemu nauczaniu, wszak obrony ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci…”. I zaraz dodał: „jednak powinniśmy przestać bronić argumentów, które obecnie wydają się wprost sprzeczne z nowym rozumieniem chrześcijańskiej prawdy”. Zatem nie tylko chodzi o zakaz eutanazji i prawdziwą troskę o umierających. Powinno zdaniem papieża zależeć nam na tym, aby nie skracać życia skazańcom. Zostawmy Bogu czas, jaki chce dać im na nawrócenie. Niech On decyduje o ich szansach i kiedy ich powoła. Nie my!
Idzie o miłosierdzie wobec osądzonych, ale też o osobiste wybory wiernych: nie tylko nie zabijać w sercu, przebaczać wielokrotnie, lecz nie przykładać ręki ani przyzwolenia do przerwania czyjegoś życia. Patrzymy z perspektywy osobistego wyboru - „nie wiem jak inni, ale ja nie zwolniłbym zapadni szafotu”, „nie podałbym śmiertelnego zastrzyku”, „nie produkowałbym trucizny do egzekucji”, „nie transportowałbym środków służących wykonaniu kary śmierci”, „zagłosowałbym za ułaskawieniem i zamianą na inną karę”, „jako sędzia przegłosowany przez innych, nie chciałbym podpisać wyroku śmierci”, „nie pragnąłbym – nawet jako bliski pokrzywdzonych lub zabitych – oglądać wykonania wyroku śmierci”.
Przy okazji ogłoszenia zmiany w Katechizmie Luis kard. Ladaria, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, uznał, że „modyfikacja artykułu ma zachęcić do tworzenia warunków, które pozwolą na wyeliminowanie kary śmierci tam, gdzie wciąż ona obowiązuje".
Szeroko rozumiałbym cytat z przemówienia papieża Franciszka, wybrany do nowej redakcji KKK: „kara śmierci jest niedopuszczalna, ponieważ jest zamachem na nienaruszalność i godność osoby”. Wydaje się tu być mowa nie tylko o poddawanym egzekucji. Czy nie dotyczy opowiadających się za nią bądź uczestniczących bezpośrednio lub pośrednio, lub przez oddany za wykonywaniem kary śmierci głos w wyborach czy w gronie sędziowskim?
A następująca zaraz deklaracja i zapewnienie na przyszłość z punktu 2267 KKK, że Kościół „z determinacją angażuje się na rzecz jej zniesienia na całym świecie”?
Ta deklaracja zdaje się wynikać z dostrzegania zagrożenia dla nienaruszalności i godności każdej osoby zgadzającej się na przerwanie cudzego życia. Szaweł był w prawie i zgadzał się na kamienowanie Szczepana. Po drugiej stronie życia, po własnym męczeństwie i jako święty Apostoł musiał Szczepanowi jakoś – mówiąc po ziemsku – spojrzeć w oczy…
Przejdźmy do konkretu. Jak należy rozumieć zawarte w zmienionej treści paragrafu KKK słowa „rozpowszechniło się nowe rozumienie sensu sankcji karnych stosowanych przez państwo”?
Zapytajmy najpierw: czego w ogóle oczekujemy od kary za czyn, który chcemy ścigać? Oczekujemy sprawiedliwej odpłaty, choć jeszcze bardziej naprawienia powstałego zła czy szkody. Oczekujemy ochrony społeczeństwa przed niebezpiecznym sprawcą i uniknięcia powtórki jego złych czynów. Oczekujemy poprawy sprawcy. Wreszcie oczekujemy ostrzeżenia innych, aby podobnych czynów się nie dopuścili. Dodajmy, że dyskusje specjalistów toczą się wokół: sensowności oczekiwania odpłaty, szans na resocjalizację oraz środków dla niej przedsiębranych.
Kara śmierci daje tylko nieodwracalną ochronę społeczeństwa, bo sprawca nigdy do niego nie wróci. Sprawca, który mógł mieć żonę, dzieci, rodzeństwo; żyją pewnie jego rodzice. Dlaczego tylko jeden jedyny skutek? Śmierć sprawcy nie przywraca życia ofiary. Czy naprawdę przyniesie satysfakcję jej najbliższym? Szkody i zła nie zniweluje, jeśli mu nie przebaczą. Na żadną poprawę sprawcy nie ma szans, chyba że nawróci się przed śmiercią i przyjmie ją jako cierpienie ekspiacyjne za to, co zrobił – a więc jako zadośćuczynienie własnym życiem (w jakimś wewnętrznym wymiarze jego decyzji – i po nawróceniu – byłoby to jego dobrowolnym zadośćuczynieniem…).
Jednak trzeba sobie samemu zadać pytanie: czy chcemy skłaniać do nawrócenia nieuchronnością skrócenia komuś życia? Czy nie wystarczyłaby nam nieuchronność kary dożywocia bądź bardzo długiego więzienia? A wtedy cały czas na ową ekspiację…?
Nauka zdaje się dowodzić, że sprawcy nie biorą pod uwagę srogości kary śmierci przy popełnianiu przestępstw. Kara ta nie działa odstraszająco. Już dawno zrezygnowano z jej publicznego wykonywania, choć miało ono za jeden z najważniejszych celów odstraszać i ostrzegać.
Przeczytajmy raz jeszcze nowe sformułowanie Katechizmu: „Dziś coraz bardziej umacnia się świadomość, że osoba nie traci swej godności nawet po popełnieniu najcięższych przestępstw. Co więcej, rozpowszechniło się nowe rozumienie sensu sankcji karnych stosowanych przez państwo. Ponadto, zostały wprowadzone skuteczniejsze systemy ograniczania wolności, które gwarantują należytą obronę obywateli, a jednocześnie w sposób definitywny nie odbierają skazańcowi możliwości odkupienia win”.
W poprzednim brzmieniu punktu 2267 KKK był cytowany fragment z punktu 56 encykliki „Evangelium vitae” św. Jana Pawła II. Tam zawarła się ocena, że przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy „są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale”. Najwyraźniej zdaniem papieża Franciszka i Kongregacji nie zdarzają się one dziś wcale.
Czy można przypuścić, że nowe brzmienie paragrafu 2267 KKK – abstrahując od kwestii godności ludzkiej wskazanej przez papieża Franciszka i Kongregację Nauki Wiary – akcentuje wyraźniej niż dotychczas czynnik ludzkiej omylności, która może pojawić się także na sali sądowej?
Sądy nie są nieomylne, za takie nigdy ich nie uważaliśmy. Mam nadzieję, że same się za takie nie uważają. Orzeczenie każdej kary, w tym kary śmierci, stanowi wynik przestrzegania procedury i podjęcia decyzji. Czego sądowi nie wolno, to powstrzymania się od orzekania. Wydany wyrok stanowi wynik oceny faktów i zastosowania do ustalonych faktów obowiązującego prawa.
Pamiętajmy, że w karze śmierci jako rodzajowi kary, największe wątpliwości zawsze budziła nieodwracalność zastosowanego środka. Po niesłusznym i niesprawiedliwym, i bezpodstawnym skazaniu na karę pozbawienia wolności można człowieka nawet po 18 latach wypuścić. I potem próbować wynagrodzić mu cierpienia, choć czasu nikt mu nie odda. Papież Franciszek przyjmie go w otwarte ramiona, czemu ostatnio dał wyraz.
Czy rozgłosu sprawie nie nadaje bardziej kwestia ingerencji w nauczanie Kościoła, aniżeli samo uznanie kary śmierci za niedopuszczalną? W większości krajów chrześcijańskich nie jest ona wykonywana, a kwestię jej przywrócenia usankcjonowano w prawie międzynarodowym. Czy jednak – w większości tych miejsc, „gdzie wciąż ona obowiązuje” – Kościół ma wystarczającą siłę oddziaływania?
Rozgłos to jedno, możliwość zmiany to drugie. Najpierw sprecyzowałbym uznanie stosowania kary, a nie uznanie samej kary śmierci za niedopuszczalną. To merytoryczne rozróżnienie.
Rozgłos. Rozmawiamy w dobrym momencie. Właśnie wróciłem ze Stanów Zjednoczonych. Wie pan, jak dowiedziałem się o decyzji papieża Franciszka? Wskutek różnicy czasowej wszyscy spali, gdy ją ogłaszano, a przed poranną Mszą świętą nie sprawdzałem wiadomości. Usłyszałem podczas Mszy w spontanicznej modlitwie wiernych, jaką wzniósł jeden z uczestników Eucharystii. Była to modlitwa za papieża z wdzięcznością za zdecydowany głos. W USA kwestia kary śmierci to temat bieżących dyskusji. W większości stanów prawo karne przewiduje jej orzekanie. Często podczas wyborów pojawiają się pytania referendalne: w jednym stanie ją zniosą, w innym przywrócą. Jak się wobec tego zachować? – pytają katolicy na co dzień.
Pyta pan o siłę oddziaływania. Wystąpienie papieża przeciwko wykonywaniu kary śmierci z pewnością mocno wybrzmiało w środkach masowego przekazu wszelkich orientacji. W znacznej mierze dzięki zmianie sformułowania jednego punktu w dokumencie, jakim jest Katechizm. A badania wykazują, że większość katolików w USA jest za karą śmierci, a tylko ponad 40% jest przeciw.
Nauczanie poprzedników Franciszka również mocno akcentowało konieczność skrajnego ograniczenia kary śmierci i wskazywało, że jest dopuszczalna „jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem”. Skąd bierze się w społeczeństwie – w tym konkretnym przypadku polskim, w którym znakomitą większość stanowią katolicy – wciąż spora aprobata dla przywrócenia kary śmierci? W większości przeprowadzanych w ostatnich latach sondaży odsetek zwolenników sięga kilkudziesięciu procent (wahania uzależnia się od czynników sytuacyjnych – głośnych zbrodni, tworzenia poczucia zagrożenia itp.).
U nas siła przekonywania papieskiego nauczania, a więc siła oddziaływania powinna być większa. W Polsce jednak kara śmierci to kwestia teoretyczna. Od dawna nie ma norm pozwalających ją orzekać, a jeszcze dłużej się nie ma zgody na jej wykonywanie. W Polsce więc kara śmierci to sfera przekonań. Dotyczą samej kary, a niekoniecznie jej wykonywania. Wyobrażam sobie, że można uznawać dopuszczalność kary śmierci, ale nie opowiadać się za jej orzekaniem lub wykonywaniem w naszym, społeczeństwa polskiego, imieniu. W moim imieniu. Nie widzę w stosowaniu tej kary żadnej promocji dobra wspólnego, które wpisaliśmy do art. 1 Konstytucji RP.
Nie spodziewałbym się natomiast przyłożenia sankcji. Papież nie mówi, że kto opowiada się za karą śmierci nie może np. przystępować do komunii świętej. Franciszek zachęca do refleksji, a nowy fragment Katechizmu nie mówi o sytuacjach nadzwyczajnych czy o tym, co robić w trwających konfliktach zbrojnych. Papież wzywa do rewizji poglądu, do starań o ograniczenie i zniesienie kary śmierci. Jako duszpasterzowi nie chodzi mu o wyrzucenie jej z arsenału kar, bo to domena nauk penalnych i ustawodawstwa karnego poszczególnych krajów. Papież wzywa, aby kary nie wykonywać. Wzywa do ułaskawienia człowieka. Okazywanie miłosierdzia na pewno zmienia tego, który je okazuje. Może mieć on w Bogu uzasadnioną nadzieję, że zmieni również osobę, wobec której odniesie się z miłosierdziem.