- Dziennikarze onet.pl uwierzyli wymysłom byłego żandarma mjr.rez. Roberta P., który pracując w wydziale wewnętrznym kierowanej przeze mnie formacji miał dopuścić się szeregu przestępstw. Po usłyszeniu zarzutów zaczął szkalować mnie, mojego zastępcę i całą Żandarmerię Wojskową - mówi w rozmowie z Piotrem Nisztorem gen. Tomasz Połuch, Komendant Główny Żandarmerii Wojskowej. Zgodnie z zapowiedzią, która ukazała się w tygodniku „Gazeta Polska”, na łamach portalu niezalezna.pl, publikujemy cały wywiad z gen. Tomaszem Połuchem.
Piotr Nisztor: Portal Onet.pl wskazuje, że w Żandarmerii Wojskowej od lat dochodzi do poważnych nieprawidłowości - nadużyć finansowych, skandali obyczajowych i innych patologii. Pan wraz ze swoim zastępcą gen. Robertem Jędrychowskim miał nie tylko przymykać na to oko, ale również zamiatać te sprawy pod dywan. Co pan na to?
Gen. Tomasz Połuch: Stanowczo temu zaprzeczam. Artykuły publikowane przez portal onet.pl zawierają szereg nieprawdziwych informacji i pomówień. Rzekome ogromne nieprawidłowości i wielka zmowa mająca nie dopuścić do ich ujawnienia to fikcja. Dziennikarze portalu uwierzyli wymysłom byłego żandarma mjr.rez. Roberta P., który pracując w wydziale wewnętrznym kierowanej przeze mnie formacji miał dopuścić się szeregu przestępstw. Na podstawie przekazanych przez nas dokumentów z postępowania wewnętrznego prokuratura postawiła mu zarzuty przekroczenia uprawnień i ujawnienia tajemnicy służbowej. Po ich usłyszeniu zaczął szkalować mnie, mojego zastępcę i całą Żandarmerię Wojskową.
Dlaczego jednak tuż po pierwszych informacjach nie zwołał Pan konferencji prasowej i przed kamerami nie zdementował tych informacji?
W opublikowanych na stronach Żandarmerii Wojskowej oświadczeniach twardo zdementowaliśmy nieprawdziwe informacje kolportowane przez onet.pl i mjr P. W ocenie mojej było to wystarczające. Nie chcemy wdawać się w żadne publiczne przepychanki. Prawda leży po naszej stronie. Najlepszym tego potwierdzeniem jest fakt, że z ponad dwudziestu zawiadomień złożonych przez mjr. rez. P. o rzekomych nieprawidłowościach w ŻW - co ciekawe już po postawieniu mu zarzutów - otrzymaliśmy z prokuratury 7 postanowień o odmowie wszczęcia śledztw dotyczących 23 rzekomych nieprawidłowości, inne postepowania trwają. Nie sądzę, aby w pozostałych przypadkach było inaczej. Oprócz tego z gen. [Robertem] Jędrychowskim [Zastępcą Komendanta Głównego ŻW - aut.] podjęliśmy odpowiednie kroki prawne, aby chronić wizerunek Żandarmerii Wojskowej i dobra osobiste pomówionych żandarmów, w tym nasze. Jako Komendant Główny Żandarmerii Wojskowej złożyłem prywatny akt oskarżenia przeciwko autorom artykułów. Co do mjr. P. złożyłem do Prokuratury zawiadomienia o popełnieniu przez niego przestępstw zniesławienia oraz fałszywych oskarżeń. Zarówno ja jak i mój zastępca będziemy bronić swojego dobrego imienia.
Jednak z tych ponad dwudziestu zawiadomień zostało wszczęte jedno śledztwo. Obecnie jest w toku i dotyczy podejrzenia molestowania seksualnego, w kierowanej przez pana formacji. Czyli jednak mjr P. mógł mieć rację w tym przypadku…
Proszę poczekać do końca śledztwa. Sprawa jest bardzo niejednoznaczna. Dotyczy jednorazowego zdarzenia, które rzekomo polegać miało na naruszeniu nietykalności cielesnej podwładnej. Bardzo dobrze znam ten temat, bo był przedmiotem postępowania wewnętrznego. Nie potwierdziliśmy, aby do takiego zdarzenia doszło. Nasze materiały przekazaliśmy prokuraturze. Nie spodziewam się więc, by jej ustalenia były diametralnie różne, ale to odrębne postępowanie więc tak jak mówię – poczekajmy.
A co z drugą sprawą rzekomego molestowanie, do którego miało dochodzić w krakowskiej ŻW?
Na długo przed publikacją onet.pl podległy mi Wydział Wewnętrzny przeprowadził też postępowanie wewnętrzne w związku z podejrzeniem mobbingu do jakiego mogło dojść w krakowskim oddziale Żandarmerii Wojskowej. W wyniku podjętych działań nie stwierdziliśmy takiego zjawiska. Wyszło jednak na jaw, że doszło do sfraternizowania stosunków i faworyzowania przez przełożonego swojej podwładnej. Tego typu zacieśnienie relacji między nimi nie powinno mieć nigdy miejsca. W Żandarmerii Wojskowej takie zjawiska nie są akceptowalne, dlatego zaraz po zakończeniu postępowania wewnętrznego jeszcze przed publikacją onet.pl przełożony z krakowskiej Żandarmerii Wojskowej na własną prośbę został przeniesiony do rezerwy kadrowej do czasu wyjaśnienia sprawy. Ważne jednak jest to, że do sfraternizowania relacji doszło za obopólną zgodą i było wzajemnie akceptowalne. Obecnie czekamy na decyzję prokuratury co do ewentualnego wszczęcia śledztwa bądź odmowy prowadzenia postępowania w tej sprawie.
Dałby pan więc sobie rękę uciąć, że w Żandarmerii Wojskowej nie dochodziło i nie dochodzi do molestowania seksualnego służących tam kobiet?
Tego nie wiem, ale wiem że nie wpłynęły do mnie żadne skargi, wnioski i sygnały mogące świadczyć o tym, że takie przypadki mogą mieć miejsce. Znamiennym jest, że żadna z rzekomo pokrzywdzonych kobiet nie zgłosiła tego faktu do prokuratury, ani nie skorzystała z odpowiednich procedur przewidzianych w wojsku dla tego typu sytuacji. Istnienie tych procedur świadczy o tym, że wojsko liczy się z możliwością zaistnienia tego typu zdarzeń. Od dłuższego czasu na moje polecenie prowadzone są spotkania z żandarmami dotyczące problemu mobbingu i molestowania seksualnego. W Żandarmerii Wojskowej służą 172 kobiety i organy przedstawicielskie informują, że ze służby w ŻW są zadowolone. Co więcej odnotowuję ciągły wzrost wniosków o służbę w ŻW pochodzących od kobiet. Chcę, żeby kobiety wstępujące do ŻW miały jasny przekaz, że dla negatywnych zjawisk pod moją komendą nigdy nie będzie akceptacji.
Mjr P. twierdzi, że robił pan wszystko, aby nie dopuścić do ujawnienia przez niego rzekomych nieprawidłowości w ŻW. Łącznie z szantażowaniem go kompromitującymi materiałami obyczajowymi.
(Śmiech) To kolejny wymysł mjr P. Nigdy nie doszło do takiej sytuacji, rozmowa odbyła się przy świadku. Traktuje to jako pomówienie naruszające moje dobra osobiste. Było wręcz odwrotnie. Dziś wiem, że mjr P. zbierał wszelkie możliwe informacje na mnie, na mojego zastępcę, na byłych szefów żandarmerii, a także innych żołnierzy tej formacji. Wiem, że prokuratura ma dowody na ten proceder. Wraz z gen. Jędrychowskim, w śledztwie przeciwko mjr P. mamy status pokrzywdzonych.
Mjr P. zbierał na pana haki?
Trudno to nazwać hakami. To były informacje o przebiegu mojej służby, o moim życiu rodzinnym. Prawdopodobnie zebrane materiały odpowiednio zmanipulowane, podlane insynuacjami i pomówieniami miały posłużyć do powstania w mediach szkalujących mnie artykułów.
Zacznijmy jednak od początku. Dlaczego zostało wszczęte postępowanie wewnętrzne przeciwko mjr P.?
Na początku 2016 r. otrzymałem informację, że mjr P. podejmuje nielegalne działania polegające na prowadzeniu prywatnego rozpoznania, gromadzeniu tzw. haków na różne osoby z ŻW, pisaniu licznych anonimów pomawiających osoby funkcyjne ŻW oraz żołnierzy mojej formacji. Ponadto zacząłem otrzymywać od przełożonych majora szereg niepokojących doniesień co do jego zachowania. Wynikało z nich, że sprzeciwia się wykonywaniu rozkazów, jest agresywny i zachowuje się irracjonalnie, nieadekwatnie do sytuacji. W jednym przypadku o mało nie pobił przełożonego. W efekcie poleciłem wszcząć wobec niego postępowanie wewnętrzne.
Ale przecież mjr P. przez lata cieszył się bardzo dobrą opinią przełożonych…
Faktycznie przez lata miał wystawiane oceny bardzo dobre. Na przełomie 2015 i 2016 r. po raz pierwszy otrzymał jednak ocenę dobrą. To mu się nie spodobało. Zgodnie z procedurą odwołał się więc od tej decyzji. Byłem już wówczas Komendantem Głównym Żandarmerii Wojskowej, sprawa trafiła więc do mnie. Po zapoznaniu się ze sprawą, podtrzymałem wystawioną mu ocenę. Najprawdopodobniej to właśnie wtedy mjr P. zaczął myśleć, że ktoś próbuje go rzekomo zniszczyć.
Jak przebiegało postępowanie wewnętrzne wobec mjr P.?
Zgodnie z procedurami. Gdy okazało się, że przedstawiał zwolnienia od psychiatry sprawę zaczął badać również pełnomocnik ds. ochrony informacji niejawnych, było to związane z posiadanym przez mjr P. poświadczeniem bezpieczeństwa. Postępowanie to dostarczyło szereg dowodów na to, że mjr P. prowadził nielegalne działania, absolutnie poza wszelkimi procedurami. Bez wiedzy przełożonych m.in. kontaktował się z osobami, wobec których Żandarmeria prowadziła postępowania karne. Budował fałszywe dowody, aby skierować postepowania karne przeciwko kolegom z formacji.
W „GP” ujawniłem, że mjr P. był leczony w zakładzie psychiatrycznym, gdzie ze względu na agresywne zachowanie został przymusowo unieruchomiony. Podejrzewano u niego poważną chorobę psychiczną. Jak więc mógł przez tyle lat odpowiadać za tak istotne kwestie jak postępowania wewnętrzne wobec żandarmów?
Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem, czy mój poprzednik o tym wiedział, czy też wiedząc nie podjął żadnej decyzji. Faktem jest, że pomimo leczenia psychiatrycznego mjr P. nigdy nie został skierowany na komisję lekarską, która niezależnie oceniłaby jego stan zdrowia. Gdy trafiły do mnie informacje w tym zakresie podjąłem zdecydowane działania odsuwając go z zajmowanego stanowiska. Zabrakło czasu, by skierować mjr P. na komisję lekarską, ponieważ odszedł z Żandarmerii Wojskowej, a potem z wojska.
Mjr P. utrzymuje jednak, że leczy się psychiatrycznie z powodu nerwicy, a wszelkie oskarżenia o poważne zaburzenia psychiczne są próbą podważania jego wiarygodności, bo zdecydował się głośno mówić o rzekomych nieprawidłowościach w Żandarmerii Wojskowej. Jak pan ocenia więc wniosek prokuratury prowadzącej śledztwo przeciwko niemu o przeprowadzenie jego badania przez biegłych psychiatrów?
Nie widzę w tym nic zaskakującego. Jeśli dana osoba leczyła się psychiatryczne prokurator jest zobligowany do skierowania jej na badania w celu stwierdzenia czy kwestie ewentualnej niedyspozycji psychicznej miały wpływ na poczytalność. Nie ma w tym żadnego spisku. O tym mówią przepisy kodeksu postępowania karnego.
Niedawno portal onet.pl poinformował, że artykuł „GP” opisujący m.in. pobyt mjr P. w szpitalu psychiatrycznym w 2010 r. został wrzucony do skrzynek pocztowych mieszkańców osiedla mjr P. Jak pan to komentuje?
Słyszałem o tym. Nie mam jednak pojęcia, kto za tym stoi. Nie pochwalam tego rodzaju metod. Ale dziennikarze onet.pl nie mają podstaw by łączyć te sprawę z ŻW. Domyślam się, że mjr P. może mieć bardzo wielu wrogów, bo swoimi wątpliwymi działaniami złamał kariery wielu uczciwych żandarmów. W toku prowadzonych wobec niego działań okazało się, że jest on autorem szeregu anonimowych donosów na żandarmów, na podstawie których sam wszczynał i prowadził postępowania wobec nich. Robił to zresztą bez akceptacji swoich przełożonych.