Niemal każde zdanie z rozmowy Dariusza Marca z dziennikarzami wp.pl mogłoby ilustrować popularne w sieci memy. Jednak Marzec nie jest prywatnym przedsiębiorcą w swojej skromnej działalności niczym "pan Areczek", ale prezesem Polskiej Grupy Energetycznej - spółki Skarbu Państwa odpowiedzialnej m.in. za dostarczanie prądu do domu Polaków.
Zatrudnianie kumpli
Szef PGE sam przyznał, że zatrudnił swoich znajomych. "Zaprosiłem kilka osób do współpracy" - powiedział wprost. Dodał, że wszyscy stanęli do konkursów. Chwilę później sam sobie zaprzeczył: "Tu nie ma konkursów, to była moja decyzja". Jednak dodał, że chodzi o menedżerów.
Dopytywany, czy kontaktował się wcześniej z niektórymi obecnymi współpracownikami na płaszczyźnie pozazawodowej, odparł: "kiedyś nawet jeździliśmy razem parę razy na rowerach".
Wysokie rachunki za prąd? To tylko wrażenie
Kolejne odpowiedzi po zmianie tematu były równie ciekawe. Prezes PGE ocenił, że ceny za energię są zamrożone, więc wyższe rachunki są jedynie "wrażeniem".
"W domach jest coraz więcej urządzeń elektrycznych. Po prostu zużywamy więcej prądu, stąd może się brać wrażenie, że rachunki są coraz wyższe"
– powiedział Dariusz Marzec.
Stwierdził, że "czasem trudno jest zrozumieć strukturę rachunku za prąd". "Sam mam z tym kłopot" - przyznał i chwilę później dodał, że nieco wyolbrzymił i precyzyjnie może opisać, co znajduje się na rachunku.
Wpadek było więcej
Dariusz Marzec w jednym zdaniu mówił, że nie angażuje się w politykę, by w kolejnym tłumaczyć się ze wspólnych zdjęć z Donaldem Tuskiem. Chodziło o kampanię promującą farmy wiatrowe Baltica 2.
W tym projekcie wykorzystano turbiny wiatrowe firmy Siemens. Plastikowa replika wiatraka tej firmy stoi nawet na biurku prezesa PGE. Ten przyznał, że dostał ją od kogoś i twierdził, że nawet wcześniej nie przeczytał wytłoczonej na niej nazwy firmy.