W dwóch świętokrzyskich szpitalach - w Opatowie i Sandomierzu - trwają kontrole Narodowego Funduszu Zdrowia. Przedmiotem postępowania jest sprawdzenie, czy podczas realizacji szczepień w grupie "0" nie doszło do nieprawidłowości.
Narodowy Fundusz Zdrowia prowadzi postępowania kontrolne dotyczące prawidłowości realizacji szczepień w dwóch szpitalach węzłowych z województwa świętokrzyskiego: w Szpitalu św. Leona w Opatowie i Szpitalu Specjalistycznym Ducha Świętego w Sandomierzu.
- Przedmiotem postępowań jest sprawdzenie prawidłowości realizacji szczepień w grupie +O+. Fundusz sprawdza między innymi uprawnienia osób zaszczepionych w tym terminie
- powiedziała rzeczniczka kieleckiego Oddziału NFZ Beata Szczepanek.
Samorządowiec podczas poniedziałkowej konferencji prasowej tłumaczył, że 31 grudnia zostały zaszczepione wszystkie chętne osoby z grona pracowników szpitala św. Leona w Opatowie.
- Zostało kilka dawek szczepionki, które musiały być rozdysponowane, aby nie zostały zmarnowane ze względu na krótką trwałość i zbliżający się noworoczny weekend. Zgodziłem się przyjąć szczepionkę, aby dać przykład innym mieszkańcom
- powiedział Staniek.
Zaznaczył, że świadomie robił to publicznie. - Takie postępowanie było podyktowane wiedzą, że w społeczeństwie nie ma entuzjazmu na szczepienia i za kilka dni może być problem z wykorzystaniem szczepionek dla kolejnych grup społecznych - dodał starosta.
W jego ocenie nie tylko mieszkańcy, ale także medycy wciąż obawiają się szczepień. - W jednym z zarządzanych przez powiat opatowski domu pomocy społecznej na 260 pracowników chęć zaszczepienia zadeklarowało jedynie 48 osób. Również wśród kadry medycznej szpitala zgodę na przyjęcie szczepionki zadeklarowało 118 osób - mówił.
Prezes opatowskiego szpitala Monika Gębska powiedziała, że szpital złożył w tej sprawie wyjaśnienia w Narodowym Funduszu Zdrowia.
- Nikt nie działa w złych intencjach, ale nie chciałabym się w tej sprawie wypowiadać, dopóki nie zakończy się kontrola. Moje intencje nie mają w tym momencie żadnego znaczenia. Ja w tej sprawie składam wyjaśnienia do NFZ. Zobaczymy, czy oni uznają, że moje wyjaśnienia i intencje były nieprawidłowe i czy z tego tytułu mam ponieść jakieś konsekwencje
- zaznaczyła Gębska. Dodała, że w sprawie szczepień NFZ przesłał pismo dyrektorom szpitali, aby racjonalnie i efektywnie wykorzystywać szczepionki.
- W piśmie zaznaczono nam, że jeśli szczepionki miałyby się zmarnować, to do szóstego stycznia możemy zaszczepić rodziny pracowników szpitala i pacjentów. W momencie, kiedy nie mieliśmy w tym dniu osób chętnych, nie zgłosiły się one na szczepienia, to z takiej możliwości skorzystaliśmy. Byli to pracownicy, rodziny pracowników służby zdrowia oraz pacjenci
- podkreśliła prezes opatowskiego szpitala.
- Jest bardzo dużo osób, które chcą się zaszczepić, ale jest również bardzo duża grupa osób niezdecydowanych, to do nich chcemy dotrzeć - powiedział Kos. Dodał, że taka metoda rozreklamowania szczepień nie jest czymś nowym
Oświadczenie w tej sprawie wydał także starosta sandomierski.
- Moją intencją nie było zaszczepienie się w pierwszej kolejności lub poza kolejnością. Intencją było przekonanie mieszkańców powiatu sandomierskiego do tego, żeby się szczepili. Tylko w ten sposób możemy pokonać pandemię
- powiedział Piwnik, który zaznaczył, że jego żona należy do grupy "0".
- Gdybym chciał wykorzystać swoją pozycję niezgodnie z obowiązującymi zasadami zaszczepiłbym się po cichu i nie zwracał na siebie uwagi, a tak od początku działałem w świetle obowiązujących zasad i z poczucia obowiązku wobec naszej społeczności. Jeżeli fakt, że zaszczepiłem się publicznie zmieni nastawienie chociażby jednej osoby, która wątpiła w konieczność szczepień i była im przeciwna, to będę z tego powodu bardzo szczęśliwy
- dodał starosta sandomierski.