Tomasz Sakiewicz wspomina: 10 kwietnia obudziliśmy się ze straszliwą informacją WIDEO
Redaktor naczelny „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie” wspominając wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku zwraca uwagę, że już od pierwszych chwil po katastrofie, zanim „jeszcze nawet ustalono, kto zginął w tej katastrofie już próbowano wywierać presję, że to wina pilotów, a w domyśle Lecha Kaczyńskiego". - Postanowiliśmy, że tej sprawy nie zostawimy. Chcieliśmy, żeby nie zatarto pamięci o tych, którzy zginęli. Stąd pomysł miesięcznic - mówi red. Sakiewicz w specjalnym nagraniu.
10 kwietnia 2010 obudziliśmy się ze straszliwą informacją, że coś dzieje się w Smoleńsku. Delegacja, która poleciała do Smoleńska ze śp. panem prezydentem już stamtąd nie wróciła. Zebraliśmy się wtedy błyskawicznie w redakcji Gazety Polskiej. Postanowiliśmy wydać wydanie specjalne, to był numer „Gazety Polskiej”, bo wtedy jeszcze nie wychodziła „Gazeta Polska Codziennie” i chcieliśmy poinformować jak najszybciej ludzi o tym, co się dzieje.
- wspomina redaktor Tomasz Sakiewicz.
Przybliża on również, jak na wieści o wydarzeniach pod Smoleńskiem zareagowali 10 kwietnia Polacy, którzy w kolejnych dniach tłumnie pojawiali się na Krakowskim Przedmieściu.
Kiedy dojechałem na Krakowskie Przedmieście były tam już setki, a może i tysiące ludzi. Ci ludzie potem przychodzili już codziennie do pogrzebu śp. Lecha Kaczyńskiego, a później przychodziliśmy już co miesiąc. Już pierwszego dnia zorientowaliśmy się, że dzieje się coś złego, jeżeli chodzi o śledztwo i całą narrację. Dowiedziałem się o naciskach dla dziennikarzy, żeby podawać wersję winy pilotów i to zanim jeszcze nawet ustalono, kto zginął w tej katastrofie już próbowano wywierać presję, że to wina pilotów, a w domyśle Lecha Kaczyńskiego, który miał naciskać na lądowanie. Postanowiliśmy, że tej sprawy nie zostawimy. Chcieliśmy, żeby nie zatarto pamięci o tych, którzy zginęli. Stąd pomysł miesięcznic.
- mówi Tomasz Sakiewicz.
ZOBACZ SPECJALNE NAGRANIE
Źródło: niezalezna.pl
