Sosnowiecka prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie. - Jeszcze przed formalną decyzją o rozpoczęciu postępowania, z udziałem prokuratora przeprowadzono oględziny na miejscu wybuchu – powiedział szef Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Północ Zbigniew Pawlik.
- Biegły z zakresu pożarnictwa wstępnie wskazał, że przyczyną zdarzenia było rozszczelnienie instalacji doprowadzającej gaz ze zbiorników gazu LPG do dystrybutora. Mimo że instalacja jest poza budynkiem, gaz dostał się do budynku najprawdopodobniej poprzez kanalizację. Musiał się zgromadzić w budynku, gdzie doszło do eksplozji
- powiedział prokurator. Jak dodał, wewnątrz budynku nie ma żadnej instalacji gazowej.
Śledztwo będzie prowadzone pod kątem art. 163 Kodeksu karnego, czyli sprowadzenia katastrofy zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach w postaci pożaru i eksplozji materiałów wybuchowych.
Do wybuchu doszło w środę przed północą w jednym z pomieszczeń na stacji benzynowej przy ul. Braci Mieroszewskich. Obrażenia odniosło dwoje pracowników stacji - 60-letni mężczyzna i 44-letnia kobieta, którzy trafili do szpitala z poparzeniami. "Jak wynika ze wstępnych ustaleń, eksplozja nastąpiła w momencie, kiedy pracownik, który zszedł do podziemnych pomieszczeń budynku stacji, włączył światło" - przekazała sosnowiecka policja.
Rzeczniczka śląskiej straży pożarnej mł. bryg. Aneta Gołębiowska informowała wcześniej, że w wyniku wybuchu zawaliły się dwie ściany budynku stacji. W akcji uczestniczyło 15 zastępów strażackich, m.in. ratownicy z psami ze specjalistycznej grupy poszukiwawczo-ratowniczej z Jastrzębia-Zdroju oraz strażacy z grupy ratownictwa technicznego w Dąbrowie Górniczej. Przeszukanie zniszczonego budynku potwierdziło, że pod gruzami nie ma innych poszkodowanych.