Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Szykany ABW na stacji. Na oczach gapiów skuty ks. Olszewski oczekiwał, aż funkcjonariusze zamówią hot-dogi

Lektura kilkustronicowego listu ks. Michała Olszewskiego, napisanego odręcznie przez niego w areszcie, przyprawia o ciarki. Duchowny opisuje esbeckie metody, jakich dopuszczano się wobec niego na każdym etapie dętego procesu.

Kajdanki
Kajdanki
4711018 - pixabay.com

Duchowny opisał, jak w pierwszych godzinach po zatrzymaniu przyszło mu podróżować z funkcjonariuszami ABW.

„Przyjęli mnie konwojenci, pouczono mnie, że w razie jakiegokolwiek ruchu bez ich zgody użyją siły włącznie z bronią palną” - instruowali konwojenci.

Po tym ks. Olszewski opisuje podróż do Warszawy. „W drodze miałem prośbę, bym mógł na MOP-ie skorzystać z WC. Usłyszałem, że za chwilę zjedziemy na stację benzynową. Prosiłem, by było to na MOP-ie, gdyż tam nie ma ludzi, a widziałem, jaką radość mieli funkcjonariusze (szczególnie pani) z tego, co dzieje się od rana w mediach. Zrozumiałem więc, że akcja jest też medialna i na szeroką skalę. Chciałem unikać ludzi. Niestety, nie uwzględniono mojej prośby” – relacjonuje wydarzenia sprzed tygodni.

I dalej: „Konwój wjechał na sygnałach na Orlen w Skarżysku obok McDonalda i restauracji „Echa leśne”. Tankowanie samochodu, mnie w kajdankach wyprowadzono do WC na stacji”.

By jeszcze bardziej upokorzyć zatrzymanego, „po opuszczeniu WC funkcjonariusze ABW zamawiali sobie hotdoga, a ja – pisze ks. Olszewski - stałem w kajdankach na środku sklepu na stacji”.

Gdy poprosił, by kupiono mu coś do jedzenia, usłyszał, że oni „nie karmią”. „Pierwszy posiłek zjadłem po 60 godzinach, gdy do sądu mecenas przyniósł mi paczkę od brata. Pierwszy zaś kontakt z mecenasem miałem po 20 godzinach” – czytamy w liście.
 

 



Źródło: niezalezna.pl

am