Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Sąd nawet nie porozmawiał z maltretowanym chłopcem. Rzecznik Praw Dziecka o szokujących szczegółach

Na jaw wychodzą coraz to bardziej bulwersujące fakty związane ze śmiercią 8-letniego Kamila skatowanego przez swojego ojczyma. Okazuje się, że mimo, iż sprawa maltretowania go trafiała do sadu, to sąd nigdy nie wysłuchał dziecka. - Teraz ta bezczynność sądów jest jaskrawa. To na pewno będzie też badane. Sądy sądami, decyzje muszą się uprawomocnić to jest jedno, ale są przepisy od lat 60-tych, które zobowiązują do tego, aby wysłuchać dziecko. Przez te wszystkie lata, kiedy to się działo, sąd nie porozmawiał z dzieckiem - powiedział rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak w rozmowie z redaktor Katarzyną Gójską w programie Telewizji Republika "W punkt".

Autor: Adrian Siwek

Maltretowany przez ojczyma ośmioletni Kamil z Częstochowy, który od ponad miesiąca był leczony w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, zmarł w poniedziałek rano na skutek postępującej niewydolności wielonarządowej, do której doprowadziła poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi.

5 kwietnia prokurator zarzucił ojczymowi dziecka, 27-letniemu Dawidowi B., że 29 marca usiłował pozbawić życia swojego pasierba, polewając go wrzątkiem i umieszczając na rozgrzanym piecu węglowy, co spowodowało ciężko obrażenia ciała. Matka chłopca Magdalena B. podejrzana jest natomiast o narażanie swojego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także pomocnictwo w znęcaniu się nad dzieckiem. Oboje zostali zatrzymani. 

Dyrekcja Osodka Pomocy Społęcznej w Olkuszu wielokrotnie wysyłała do sądu wnioski o zabezpieczenie dziecka. Bezskutecznie. 

Co zrobił sąd? 

Katarzyna Gójska zapytała rzecznika praw dziecka Mikołaja Pawlaka o to, jak doszło do tej tragedii, skoro ta rodzina była pod obserwacją. - Mówienie o tym jest dla mnie o tyle trudne, że znam szczegóły tych ośmiu lat postępowań, teraz post factum wszystko to do mnie dociera, analizujemy tę sprawę i zbyt wielu szczegółów nie mogę ujawniać - przekazał. - Z drugiej strony ta sprawa wymyka się wszystkim skalom. Musimy mieć świadomość, że sławny system o którym się mówi: sąd, kurator, asystenci, opiekunowie, wszyscy, to jest dostosowane do jakiegoś poziomu konfliktów rodzinnych, tych sporów, w których te instytucje biorą udział, ale taki poziom zbrodni, zbydlęcenia i niszczenia młodego człowieka wykracza poza skalę - dodał. 

Mikołaj Pawlak zwrócił uwagę na to, że sprawa trafiała do sądu, ale sąd zajmując się tą sprawą, nie zwrócił uwagi na opinię samego dziecka. - Nawet nie tyle co nie zapytał o opinie, co nie rozpytał dziecka, bo nawet jeśli dziecko nie powie prawdy, bo będzie się bało, to z tej mimiki i tego jak się zachowuje, już powinien ktoś doświadczony wywnioskować, że coś się dzieje, szczególnie, że wiemy o tym, że kilkukrotnie Kamil uciekał z domu. To była forma obrony. Ileż razy słyszeliśmy o sytuacjach, że chłopiec w pidżamie poszedł na policję z uwagi na brutalne zachowanie ojca - mówił. 

Dziecko nie zostało wysłuchane 

Redaktor Gójska zwróciła uwagę, że ta bulwersująca sprawa nie jest komentowana środowiska sędziowskie, które ciągle zabierają głos na tematy polityczne, a w tej sprawie spuściły zasłonę milczenia. - Sędziowie ciągle mówią, że nie wolno kwestionować wyroków. Jakżeż nie wolno, skoro to jest element władzy. Można mówić, że ustawa jest niemądra, można mówić, że rozporządzenie ministra jest głupie, to dlaczego nie można mówić, że rozstrzygnięcia sądów, albo brak ich jest niemądry. To sędziowie wymyślili sobie, że jeden drugiego nie komentuje. My jako społeczeństwo możemy. I teraz ta bezczynność sądów jest jaskrawa. To na pewno będzie tez badane. Sądy sądami, decyzje muszę się uprawomocnić to jest jedno, ale są przepisy od lat 60-tych, które zobowiązują do tego, aby wysłuchać dziecko. Przez te wszystkie lata, kiedy to się działo, sąd nie porozmawiał z dzieckiem - powiedział.  

- Sąd nie widział się z nim, a sędzia ma taką możliwość nie tylko na sali. (...) Sędzia rodzinny to szczególny rodzaj sędziego, który ma nie tylko prawo, ale i obowiązek czasem pojechać do takiego miejsca, w jakich warunkach to się faktycznie odbywa, bo nie zawsze te opinie kuratorskie są rzetelne. (...) I faktycznie tego typu błąd był w tym przypadku jednym z wielu błędów - dodał. 

Polityczny atak 

Rzecznik praw dziecka odniósł się także do zachowania części środowisk politycznych, które próbują wykorzystywać tragedię dziecka do walki politycznej i uderzania w swoich przeciwników. - Dla mnie, to co się dzieje od wczoraj, jest obrzydliwe. Można toczyć spory, można dyskutować na różne sposoby o doskonaleniu pracy kuratora, sądu, żeby byli bardziej wrażliwi, ale przecież nie dopiszemy wrażliwości do żadnego przepisu. Nie da się tego dopisać, albo kogoś zobowiązać. To jest coś ludzkiego. Otoczka wokół tego spowodowała jednak, że nagle kwestionuje się politykę prorodzinną. To jest aberracja i pomylenie pojęć, a tak się właśnie dzieje - podkreślił.  

Tego typu atak przypuścił m.in. europoseł Nowej Lewicy Robert Biedroń. - PiS, zamiast opowiadać bzdury o seksualizacji, powinien walczyć z przemocą wobec dzieci. To jest realny problem. Ponad 40 procent dzieci doświadcza przemocy ze strony bliskich dorosłych, a 57 procent ze strony rówieśników - grzmiał Robert Biedroń. 

Autor: Adrian Siwek

Źródło: Niezalezna.pl