Jan Vincent Rostowski zeznaje dziś przed komisją śledczą w sprawie afery Amber Gold. Jako ówczesny minister finansów powinien dobrze znać ten problem, lecz sam mówi, że nie interesował się sprawą. Dlaczego? Bo musiał ratować Europę... Tak przynajmniej twierdzi.
Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann dopytywała Rostowskiego czy pytał swojego zastępcę Andrzeja Parafianowicza, w którym urzędzie skarbowym zarejestrowany jest Amber Gold, czy płaci podatki i jakie ma obroty.
"Nie" - odparł krótko Rostowski.
Dopytywany o to, dlaczego go to nie interesowało świadek zeznał, że tym zajmował się wiceminister Parafianowicz.
- Z mojego punktu widzenia (...) problem nie polegał na tym ile podatku oni są winni. Problem polegał na tym, że było OLT, które mogło upaść i spowodować bardzo poważne problemy dla ludzi, którzy nie mogliby wrócić do kraju - stwierdził Rostowski.
Najciekawsze jest jednak to, że linie OLT Express większość lotów realizowały na terytorium kraju.
"Myśmy wtedy nie wiedzieli, ja nie myślałem, że ta część finansowa tego problemu, czyli że sama piramida finansowa może być taka duża" - dodał były minister finansów.
Szefowa komisji pytała jednak, jak to możliwe, że w kontekście sprawy Amber Gold ministra finansów interesowało to, co de facto powinno zainteresować ministra infrastruktury.
- Już było wiadomo, że jeżeli jest to piramida finansowa, to jest to działalność przestępcza i to było najważniejsze - stwierdził przesłuchiwany.
- I niczym więcej się pan już nie interesował w tej sprawie?" - dopytywała Wassermann.
- Do upadku Amber Gold nie interesowałem się tą sprawą" - odpowiedział Rostowski.
Jak dodał, miał wtedy ważniejsze sprawy na głowie, bo... Europa była na krawędzi z powodu kryzysu strefy euro. Minister finansów w Polsce musiał "ratować Europę" i dlatego ominęła go wiedza o jednym z największych szwindli w historii.