Raz uznają daną izbę Sądu Najwyższego, w innym przypadku - nie. To, w jaki sposób politycy obozu władzy traktują Sąd Najwyższy, wiele mówi o tym, jak traktują "praworządność". O tym w Telewizji Republika mówił prof. Jan Majchrowski.
Prof. Jan Majchrowski gościł w Telewizji Republika, gdzie przyszedł prosto z Protestu Wolnych Polaków. Prowadząca rozmowę Katarzyna Gójska podkreśliła, że przed tą rozmową w Republice "mieliśmy spór polityków" (rozmowa posłów Andruszkiewicza i Ćwika - przyp. red.) - polityk koalicji rządzącej mówił, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego nie ma żadnego znaczenia, strona opozycyjna mówi odwrotnie.
Z czym mamy do czynienia, kiedy to politycy decydują o składach sędziowskich, co ostatnio próbował czynić Szymon Hołownia?
- Nic nowego, bo to się nie zaczęło dziś, tylko dużo wcześniej - odpowiedział prof. Majchrowski. Przypomniał, że w SN zjawił się w 2018 roku i tworzył Izbę Dyscyplinarną będąc p.o. prezesa. Prof. Majchrowski wskazał, że na początku nie mówiono mu, że "nie jest sędzią" i dostał nawet legitymację z podpisem ówczesnej prezes SN Małgorzaty Gersdorf.
- Wysyłano do nas pisma, kierowano do nas sprawy zgodnie z rozdzielnikiem. Pan RPO, a dzisiejszy minister sprawiedliwości, kierował do izby kontroli nadzwyczajnej pisma procesowe, swoje wnioski. Do Izby, której nie ma?! - pytał gość Republiki.
Ponieważ materia cofała się, słabła, nie było właściwej reakcji (...) Jeśli chodzi o Izbę Pracy, która w sposób bez kompetencji, a więc nielegalny, chciała orzekać i wydała "kwity" w sprawie, w której powinna i orzekła Izba Kontroli, to przecież taka sama sprawa miała miejsce wcześniej. Izba Pracy nie mając ku temu podstaw zabrała sprawy z kompetencji Izby Dyscyplinarnej. To się stało już wcześniej. Teraz jest tego prosta konsekwencja