- Wierzę, że znajdziemy porozumienie ze związkami zawodowymi nauczycieli i nie dojdzie do strajków podczas egzaminów kończących dany etap nauki. Dołożę wszelkich starań, aby do 10 lutego br. wraz z resortem finansów podpisać odpowiednie zobowiązania, które będą korzystne dla wszystkich stron – powiedziała „Gazecie Polskiej Codziennie” minister edukacji narodowej Anna Zalewska.
Jako minister edukacji narodowej jest Pani odpowiedzialna za płacę minimalną dla nauczycieli, jednak to samorządy podejmują ostateczną decyzją w sprawie kwoty pensji. Czy to jest dobry system?
Moim zdaniem nie. Przede wszystkim jest to niesprawiedliwy system, bo powoduje, że za tę samą pracę dwóch nauczycieli z różnych powiatów może otrzymywać drastycznie różne wynagrodzenie. Proszę sobie wyobrazić, że dodatek za wychowawstwo w jednym miejscu wynosi 20 zł, a w innym 450 zł. Na początku swojej kadencji mówiłam, że to rozwiązanie jest do zmiany. Podjęłam dwie próby: jedną dwa lata temu, a drugą w listopadzie ubiegłego roku. Za każdym razem słyszałam, że ani samorząd, ani związki nie są na to gotowe. Zdecydowałam, że teraz tym problemem zajmie się Instytut Badań Edukacyjnych, który jest naszym zapleczem eksperckim. Przed wakacjami opublikuje wyniki dotyczące tego, jak unormować te zarobki.
Związki zawodowe grożą, że jeśli nie spełni Pani ich warunków, to przeprowadzą strajki w czasie egzaminów, m.in. na zakończenie ósmej klasy oraz matur. Czy w takiej sytuacji największymi poszkodowanymi nie byliby sami uczniowie?
Wierzę, że znajdziemy porozumienie i nie dojdzie do takiej sytuacji. Egzaminy na zakończenie danego etapu edukacji są swojego rodzaju świętem dla szkoły. Wiąże się to z ogromnymi emocjami. Uczniowie się stresują, podejmują decyzje, które zaważą o ich przyszłości, i jestem pełna nadziei, że nauczyciele nie dołożą im kolejnych powodów do niepokoju. Do 10 lutego br. wyznaczyliśmy sobie czas na znalezienie porozumienia ze związkami zawodowymi nauczycieli. Dołożę wszelkich starań, aby do tej daty wraz z resortem finansów podpisać odpowiednie zobowiązania, które będą korzystne dla wszystkich stron. Nie zapominajmy, że docelowo w tym wszystkim najważniejszy jest uczeń i jego dobro.
Prezydenci kilku największych miast w Polsce, m.in. Warszawy i Wrocławia, zadeklarowali, że w szkołach przeprowadzą lekcje dotyczące przeciwdziałaniu mowie nienawiści. Z doniesień medialnych wiemy jednak, że w broszurach przygotowywanych na tę inicjatywę znajdują się również elementy propagandy gender. Czy MEN zgadza się na tego typu działania?
Podczas reformy tak przygotowaliśmy podstawę programową, aby przekazywała uczniom jak najlepsze wartości. Uczniowie uczą się, że wszyscy ludzie mają równe prawa, niezależnie od tego, gdzie się urodzili, jak wyglądają, jaką religię wyznają, jaki mają status materialny. Poznają także metody i sposoby postępowania w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia. W szkołach mamy psychologów i pedagogów, którzy powinni reagować w określonych sytuacjach. Oprócz tego mamy jeszcze Ośrodek Rozwoju Edukacji, który ma scenariusze na to, aby codziennie uczyć dzieci, jak się do siebie zwracać i jak się nawzajem szanować. Działania powinny mieć charakter systematyczny, spójny i zmierzać do wychowania wraz z rodzicami człowieka empatycznego, dla którego wartości uniwersalne, takie jak poszanowanie godności swojej i drugiego człowieka, są bardzo ważne. One nie mogą być jednorazowym warsztatem, eventem. Na to nie ma naszej zgody.