Prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc zrezygnował z członkostwa w SLD z powodu krytyki jego zakazu Marszu Równości i 29 kontrmanifestacji oraz różnicy zdań dot. jego działań jako prezydenta miasta. "Zdecydowanie zależało mi na bezpieczeństwie mieszkańców" – podkreślił w dzisiejszej rozmowie.
Ferenc z dniem 1 lipca zrezygnował z członkostwa w SLD. W piśmie do Jerzego Filipka przewodniczącego Rady Miejskiej SLD wyjaśnił, że powodem są rozbieżności stanowisk w funkcjonowaniu miasta.
„W związku z rozbieżnością stanowisk w funkcjonowaniu miasta, składam z dniem 01.07.2019 r rezygnację z członkostwa w Sojuszu Lewicy Demokratycznej”
– napisał Ferenc w piśmie skierowanym do przewodniczącego Rady Miejskiej Sojuszu.
Podziękował jednocześnie „wszystkim szeregowym działaczom SLD w Rzeszowie za wkład w rozwój naszego miasta”.
Dziś Ferenc przyznał, że na decyzję o rezygnacji z członkostwa w SLD wpływ miała krytyka jego decyzji zakazującej Marszu Równości i równoczesnych kontrmanifestacji, a także wypowiedź rzeczniczki Sojuszu Anny-Marii Żukowskiej. Ponadto dostał też od rzeszowskiego SLD pismo z prośbą o zmianę decyzji.
„Po pierwsze zostałem mocno skrytykowany odnośnie decyzji zakazującej Marszu Równości. Oczywiście ci, którzy mnie krytykowali, nie wiedzą jakie były zdarzenia w zeszłym roku. Miałem obawy, że w tym roku może być podobnie”
– powiedział Ferenc.
Na początku czerwca prezydent Rzeszowa poinformował o zakazie organizacji m.in. Marszu Równości. Jego rzecznik Maciej Chłodnicki wyjaśniał wówczas, że na taką decyzję wpłynęły względy bezpieczeństwa.
Z tych samych względów prezydent nie zezwolił również na 29 kontrmanifestacji, które zaplanowano na ten sam dzień. Zakaz uchylił sąd. Manifestacje odbyły się w Rzeszowie 22 czerwca. Obok Marszu Równości ostatecznie zgłoszonych było 10 kontrmanifestacji.
„Zdecydowanie zależało mi na bezpieczeństwie. Odpowiadam za bezpieczeństwo. Gdyby rzeczywiście coś się stało, to wtedy byłyby inne głosy, że powinienem zabronić. Zdawałem sobie z tego sprawę i podjąłem decyzję narażając się na krytykę, czy bym podjął taką decyzję, czy inną”
- stwierdził prezydent Rzeszowa.
Dodał, że na stanowiska kierownicze sprawuje ponad 40 lat.
„Więc przeżyłem różne epoki. To nie ten czas, kiedy partie wydają decyzję, co ma prezydent robić”
– podkreślił.
Przyznał jednocześnie, że zarówno brak zgody na manifestacje jak i udzielenie takiej zgody to złe decyzje.
"Obie decyzje były złe, ale mniejsze zło się stało, kiedy podjąłem decyzję, żeby nie było marszu"
– ocenił Ferenc.
Zapewnił jednocześnie, że ubiegłoroczne doświadczenia spowodowały, że razem z policją podjęli maksymalne starania dotyczące m.in. zmiany trasy, aby uniknąć spotkania Marszu Równości z kontrmanifestacjami, a także dotyczące ilości policji, aby zapewnić bezpieczeństwo.
Przypomniał, że według zapowiedzi sprzed kontrmanifestacji miało wziąć w nich udział 12 tys. osób. Przyznał, że było ich znacznie mniej, także w stosunku do ubiegłorocznych manifestacji.
Podkreślił, że ogromna zasługa w tym, że tegoroczne manifestacje odbyły się bez poważniejszych incydentów leży po stronie policji. Dodał, że skierował do szefa MSWiA pismo z podziękowaniem za postawę i przygotowanie zabezpieczenia przez policję.
Decyzję Ferenca zakazującą Marszu Równości skomentowała rzeczniczka SLD Anna-Maria Żukowska. Przed warszawską Paradą Równości powiedziała, że Sojusz na pewno nie udzieli Ferencowi poparcia w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Tymczasem rzecznik prezydenta Rzeszowa Maciej Chłodnicki poproszony wówczas przez o komentarz odpowiedział, że „póki co, nie ma co komentować, bo prezydent w ogóle nie podjął jeszcze decyzji, czy będzie startować w wyborach parlamentarnych czy nie”.