Chciałem wyrazić najgłębsze wyrazy współczucia dla rodzin zmarłych osób, z tego co wiemy dzisiaj cztery osoby nie przeżyły tych gwałtownych i nietypowych wyładowań burzowych - powiedział premier Mateusz Morawiecki podczas briefingu prasowego po posiedzeniu sztabu kryzysowego w Zakopanem. Szef rządu dodał, że akcja ratunkowa nie została zakończona.
Po posiedzeniu sztabu kryzysowego w Zakopanem premier Mateusz Morawiecki spotkał się z dziennikarzami na krótkim briefingu.
"Chciałem wyrazić najgłębsze wyrazy współczucia dla rodzin zmarłych osób. Z tego co wiemy dzisiaj cztery osoby nie przeżyły tych bardzo gwałtownych, bardzo nietypowych, bardzo rzadkich wyładowań burzowych, bardzo zmiennej pogody, która nastąpiła i doszło do zgonu czterech osób, dwójka dzieci i dwie osoby dorosłe"
- powiedział szef rządu.
Zaznaczył, że służby "w bardzo sprawny sposób przeprowadziły akcję ściągania wszystkich osób, które zostały poszkodowane". "I w szybkim tempie wszystkie te osoby zostały przetransportowane do szpitali" - podkreślił Morawiecki.
"Niestety niektóre osoby są w bardzo ciężkim stanie, więc wszystko w rękach lekarzy"
- dodał.
Szef rządu przekazał, że hospitalizowanych było ponad sto osób. Wśród poszkodowanych są osoby z poparzeniami i urazami czaszki.
Osób poszkodowanych jest ponad 100. Służby w sprawny sposób przeprowadziły akcję. Z punktu widzenia akcji ratowniczej, bazy sprzętowej, profesjonalizmu służb medycznych, ratowniczych, wszystko zostało zabezpieczone tak jak trzeba - mówił @MorawieckiM, który przybył do Zakopanego. pic.twitter.com/2AEoYvrMCU
— TOP TVP INFO (@TOPTVPINFO) August 22, 2019
Jak podkreślił premier, akcja ratunkowa nie została jeszcze zakończona. Służby chcą sprawdzić, czy gdzieś w Tatrach nie utknęli ludzie.
"Bardzo wiele osób jest również w stanie szoku psychologicznego, w kiepskim stanie psychicznym, to wszystko zrozumiałe"
- powiedział premier.
"Wszystkim służbom chcę w tych tragicznych momentach raz jeszcze bardzo, bardzo podziękować i zapewnić, że wszelka pomoc będzie udzielona" - mówił Morawiecki.
"Ostatnia taka tragedia zderzyła się 82 lata temu - w 1937 roku, kiedy też na Giewoncie cztery osoby zginęły"
- dodał.
Zaznaczył, że na bieżąco działały śmigłowiec TOPR-u, z TOPR-em współpracował GOPR - Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe i cztery śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. "Przybył oczywiście również i jest dyspozycji śmigłowiec policyjny - Black Hawk" - przekazał premier Morawiecki.
Jego zdaniem "z punktu widzenia akcji ratowniczej, bazy sprzętowej, profesjonalizmu służb medycznych ratowniczych wszystko zostało zabezpieczone tak, jak trzeba"
"To, co można było zrobić, to zostało zrobione" - ocenił szef rządu.
Podczas dzisiejszej burzy w Tatrach od rażenia pioruna zginęły cztery osoby w tym dwoje dzieci. Kolejna osoba zginęła po stronie słowackiej Tatr. Do zakopiańskiego szpitala trafiło 89 osób. Kolejni ranni zostali przetransportowani do szpitali m.in. w Suchej Beskidzkiej, Nowym Targu, Myślenicach Krakowie.
Burza w Tatrach nadeszła bardzo szybko. Giewont należy do szczególnie niebezpiecznych miejsc podczas burzy. To miejsce wyjątkowo narażone na uderzenia piorunów z uwagi na metalowy krzyż oraz łańcuchy ubezpieczające wejście na kopule szczytową.
W akcję jest zaangażowanych wiele służb ratowniczych. Podczas akcji wykorzystano wszelkie środki transportu, aby przewieźć rannych do szpitali. Oprócz pięciu śmigłowców użyto samochodów terenowych TOPR i GOPR, pojazdów straży pożarnej, a także pojazdy schronisk górskich.