Podczas debaty polityk Platformy Obywatelskiej Tomasz Lenz uderzył posła PiS Józefa Leśniaka - tego nikt nie kwestionuje. Także prokuratura, która wyjaśniała skandaliczny incydent. Zresztą koronnym dowodem są nagrania z sejmowych kamer. A jednak dochodzenie zostało umorzone z powodu „braku znamion czynu zabronionego”. W uzasadnieniu - do którego dotarł nasz reporter - jest więcej równie zaskakujących stwierdzeń.
O skandalicznym incydencie sprzed nieco ponad roku portal niezalezna.pl informował wielokrotnie.
"W lipcu zeszłego roku debatowano nad reformą Sądu Najwyższego. I wtedy stało się coś szokującego – do rozmawiających polityków PiS podszedł Tomasz Lenz z Platformy Obywatelskiej i uderzył jednego z parlamentarzystów. Ten moment jest doskonale widoczny na rozmaitych nagraniach. Pokrzywdzonym był poseł Józef Leśniak" - pisaliśmy w jednym z tekstów.
Zdarzenie z nocy 18/19 lipca widać doskonale na nagraniu.
Szanowny Panie @TomaszLenz proszę zrzec się mandatu poselskiego i więcej do życia publicznego nie wracać.
— Marcin Czapliński (@czaplinskiii) 19 lipca 2017
Jak się zgadzacie podajcie dalej. pic.twitter.com/9U5ovwLTmE
Leśniak złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Lenza. Poseł PiS podkreślił, że został uderzony podczas obrad Sejmu, a tym samym naruszono jego nietykalność cielesną jako funkcjonariusza publicznego podczas wykonywania obowiązków służbowych (art. 222 Kodeksu karnego).
„Osobą, która tego dokonała był poseł Tomasz Lenz, który dokonał tego czynu umyślnie”- podkreślił poseł Leśniak.
CZYTAJ WIĘCEJ: Poseł PiS zaatakowany przez agresywnego polityka PO. Zawiadomienie do prokuratury
Sprawą zajął się prokurator z wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Dochodzenie trwało wiele miesięcy, ale kilka tygodni temu wydano postanowienie o umorzeniu dochodzenia: "wobec braku znamion czynu zabronionego i wobec braku interesu społecznego ściganiem z urzędu”.
W uzasadnieniu, z którym się zapoznaliśmy, padają zaskakujące stwierdzenia.
„Nie ulega wątpliwości, że Józef Leśniak doświadczył przemocy fizycznej (…) tym niemniej nie sposób przyjąć, że doświadczył tego zachowania podczas wykonywania obowiązków służbowych, a tym bardziej w związku z pełnieniem obowiązków służbowych” - stwierdził prokurator.
Skąd ten wniosek? Bo poseł Leśniak opuścił swoje miejsce w ławach, a do uderzenia doszło „już po zarządzeniu przerwy w obradach”. W związku z tym nie doszło – jak twierdzi prokurator - do naruszenia nietykalności funkcjonariusza publicznego, a jedynie występku ściganego z oskarżenia prywatnego.
Poseł Leśniak zaskarżył decyzję o umorzeniu. Teraz sprawą zajmie się sąd.
Więcej na ten temat w weekendowej "Gazecie Polskiej Codziennie"