PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Płużański o planie Stalina i Hitlera: „Zatrzeć ślady polskich bohaterów, kraj podbić i zlikwidować”

O to właśnie chodziło komunistom, gdy mordowali naszych bohaterów, by zostali oni wyklęci, wymazani, i by zatrzeć po nich wszelkie ślady. By nigdy nie zostali odnalezieni. Dziesiątki ofiar „Łączki”, w tym najbardziej rozpoznawalni jak rotmistrz Pilecki czy generał August Fieldorf nie zostali zidentyfikowani, a co za tym idzie nie zostali pochowani i do dziś nie mają swoich grobów - mówi portalowi niezalezna.pl Tadeusz Płużański, dziennikarz, historyk, prezes Fundacji „Łączka”. A jaki cel miała III Rzesza? - Niemiecki plan brzmiał, by Polskę podbić i zlikwidować. To był plan wojny totalnej, ludobójstwa. I wykonano go z całkowitą precyzją – zaznacza historyk.

Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

„Między młotem a kowadłem. Czy w 1939 r. musiało dojść do wybuchu II wojny światowej?” - to tytuł jednego z paneli II Festiwalu Historii Alternatywnej w Zabrzu, którego jest pan jednym z prelegentów. Odpowiedzmy na to pytanie.

Festiwal to bardzo fajne wydarzenie, który pozwala oderwać się od faktografii i pospekulować.
A już twardo stąpając po ziemi - II wojna światowa, która stała się najkrwawszą z dotychczasowych wojen, mogła nie wybuchnąć. Musiałyby być jednak spełnione dwa warunki: dwa państwa totalitarne, nasi sąsiedzi - Rosja sowiecka i Niemcy hitlerowskie, musiałyby zrezygnować ze swoich ekspansywnych planów. Nie wiem jednak, co musiałoby się stać, żeby do tego doszło. Niemcy były nastawione na poszerzanie przestrzeni życiowej na Wschodzie; sowieci chcieli importować rewolucję bolszewicką na Zachód. Polska była na ich drodze. To, co się nie udało w roku 1920, z pełną premedytacją sowieci przeprowadzili w roku 1939. Uważam też, że wojna nie wybuchłaby bez Stalina! Hitler do niej parł, ale gdyby nie miał gwarancji sowieckich, być może na Polskę by nie uderzył.

No właśnie, 17 września mamy 81. rocznicę napaści sowieckiej na Polskę. Czy w tym dniu wraca pan myślami do kwatery „Na Łączce”? Jak bardzo te sprawy się dla pana łączą?

W 1939 r. najechali nas ci sami sowieci, którzy potem, po 1944 r., dokonywali zbrodni na Polakach! To była ta sama władza okupacyjna. Jest taki trend, by rozdzielać te kwestie. Szczególnie robi to do dziś (post)komunistyczna lewica. Jeśli już przyznają, że 17 września 1939 był czymś niedobrym, że Polska została napadnięta, to zaraz dodają, że już 44., 45. rok to zupełnie co innego, że z tych samych bolszewickich rąk nastąpiło wówczas „wyzwolenie”. To jest oczywiście obłuda. Dobrze wiemy, że okupacja sowiecka rozpoczęta w 39 roku, wróciła do nas z jeszcze większą siłą i na o wiele dłużej. Nie można tego rozdzielać, bo plan bolszewików i podległych im tubylczych komunistów był niezmienny. Chcieli wymordować jak największą liczbę polskich niepodległościowców obawiając się ich. Wiedzieli, że Polacy są zagrożeniem dla ich uzurpatorskiej, nielegalnej władzy, bo się nie poddadzą. Świetnie zdawali sobie sprawę, że wolnej Polski nie da się wziąć bez walki!

Co „Łączka” może nam jeszcze powiedzieć?

To miejsce jest już znane i przebadane, nie tak jak w latach 90., mimo to kryje w sobie jeszcze wiele tajemnic. Szacuje się, że ok. 300 osób komuniści zakopali w bezimiennych dołach śmierci na Powązkach. Ze smutkiem muszę powiedzieć, że tylko mniejsza część wydobytych z „Łączki” szczątków została rozpoznana i nadal nie ma pewności, do kogo należą. Byli wśród nich nasi więźniowie - niepodległościowcy, ale też więzieni przez komunistów na Rakowieckiej np. niemieccy, czy ukraińscy zbrodniarze wojenni. Jest tutaj wiele znaków zapytania i nie wszystkie zostaną wyjaśnione, bo to niemożliwe. O to właśnie chodziło komunistom, gdy mordowali naszych bohaterów, by zostali oni wyklęci, wymazani, i by zatrzeć po nich wszelkie ślady. By nigdy nie zostali odnalezieni. Dziesiątki ofiar „Łączki”, w tym najbardziej rozpoznawalni jak rotmistrz Pilecki czy generał August Fieldorf nie zostali zidentyfikowani, a co za tym idzie nie zostali pochowani i do dziś nie mają swoich grobów. Pamiętajmy też, że takich „Łączek” w samej Warszawie jest kilka, a w innych polskich miastach dziesiątki, czy nawet setki. To miejsca, które czekają na swój czas, żeby mogły zostać odkryte, a ludzie wydobyci z ziemi i niepamięci, a potem pochowani.

1 września, powrócił temat reparacji wojennych od Niemiec. Poseł Andrzej Mularczyk ujawnia szczegóły raportu o polskich stratach wojennych, szacowanych na wiele milionów euro. W pana opinii jest szansa na odzyskanie należności?

Myślę, że tak. Przede wszystkim jednak jest to nasz obowiązek, starać się całkowicie wyjaśnić i rozliczyć tamto cierpienie, a potem zadośćuczynić poszkodowanym. Jako Polacy musimy starać się wyrównać niesprawiedliwości doznane od Niemiec hitlerowskich. Nie mam wątpliwości, że dzisiejsze Niemcy są politycznym i moralnym spadkobiercą Rzeszy Niemieckiej i takie starania są po prostu obowiązkiem Polskiego Państwa. To są obowiązki wobec obywateli II Rzeczypospolitej, którzy tyle wycierpieli, wobec narodu, który stracił mnóstwo zabytków, dzieł sztuki, wobec ogromu zniszczeń, które zostały dokonane. Śmieszą mnie i przerażają głosy, że nie powinniśmy się starać o odszkodowania, bo to zaogni międzynarodowe kontakty polityczne. To podejście niepoważne i szkodliwe. Oczywiście inne jest pytanie, czy odszkodowania otrzymamy. Tego oczywiście nie wiemy i nie mamy co do tego żadnych gwarancji, ale to nas nie zwalnia z odpowiedzialności. Reparacje to też świetny środek nacisku. Niemcy muszą się czuć winne za II wojnę światową, a my musimy przypominać o zbrodniach, krzywdach, gwałtach, rabunkach. Domagając się odszkodowań wracamy do tego, że Niemcy na nas napadły w 1939 roku, i do tego że nie miały wobec nas planów łagodnych, tak jak wobec państw Europy Zachodniej, żeby uczynić z Polski jakiś np. protektorat. (Chociaż oczywiście były różnice między Generalnym Gubernatorstwem, a terenami wcielonymi do III Rzeszy). Generalnie jednak niemiecki plan brzmiał, by Polskę podbić i zlikwidować. To był plan wojny totalnej, ludobójstwa. I wykonano go z całkowitą precyzją. Jak w tej sytuacji nie domagać się zadośćuczynienia? To byłby po prostu grzech. To byłoby niewybaczalne. Niech więc lepiej milczą ci, którzy obśmiewają ten temat chyba, że chcą się postawić po drugiej stronie, po stronie naszych dawnych niemieckich oprawców.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

Agnieszka Kołodziejczyk