Bazylika w Katowicach-Panewnikach, nazywana duchowym sercem Śląska ponownie została dla wiernych po zamknięciu z powodu kwarantanny. W klasztorze nadal choruje na COVID kilka osób, które pozostają w izolacji. Niestety, zmarł śp. o. Cezary Domogała, który 34 lata pracował na misjach w Boliwii. - Śląskie serce na chwilę się zatrzymało i potrzebowało reanimacji - mówi nam o. Alan Rusek, proboszcz parafii Św. Ludwika Króla i Wniebowzięcia NMP.
Rozmowa z o. Alanem Ruskiem, OFM, proboszczem parafii Św. Ludwika Króla i Wniebowzięcia NMP w Panewnikach, kustoszem kalwarii i sanktuarium
Agnieszka Kołodziejczyk: Od 17 do 24 października kościół Św. Ludwika Króla i Wniebowzięcia NMP w Panewnikach był zamknięty dla wiernych, a wspólnota zakonna w całości objęta kwarantanną. Niestety, z powodu COVID-19 zmarł o. Cezary Domogała, który całe niemal życie spędził na misjach w Boliwii, a kilka innych osób zakażonych pozostaje w izolacji. Na szczęście osoby zakażone czują się dobrze. Co ojciec w tej chwili odczuwa, jako kapłan i jako człowiek?
O. Alan Rusek, proboszcz parafii Św. Ludwika Króla i Wniebowzięcia NMP w Panewnikach, kustosz kalwarii i sanktuarium: To dla wszystkich jest bardzo trudna sytuacja. Mieszkańcy pytali, dlaczego kościół jest zamknięty, dlaczego bracia pozostawali w całkowitej izolacji. A my nie mieliśmy na to żadnego wpływu. Już przeżywaliśmy podobną sytuację na początku pandemii. Kościoły były zamknięte dla wiernych, odprawialiśmy msze św. w pustych świątyniach, a teraz dochodziła jeszcze izolacja wewnętrzna. Każdy członek naszej wspólnoty zakonnej spędzał czas w swoim pokoju i nie ma bezpośredniego kontaktu, ani z braćmi, ani z osobami na zewnątrz. To było bardzo bolesne. Odprawialiśmy msze święte bez udziału wiernych, zgodnie z przyjętymi intencjami mszalnymi. Bracia w nich uczestniczyli, ale nie całą wspólnotą, by nie gromadzić się w jednym miejscu, też zostali podzieleni na mniejsze grupy. Parafianie mocno nas wspierali, na ogrodzeniu świątyni znalazł się baner "Jesteśmy z Wami" i narysowanym sercem. Od wczoraj nabożeństwa z powrotem się odbywają.
Co było najtrudniejsze?
Jesteśmy dużą wspólnotą (liczącą prawie 80 osób) i niełatwo było opanować pełną izolację. Braciom, którzy nie chorują, kwarantanna się skończyła. My, którzy mamy dobre wyniki testów, chcemy iść do pracy, na służbę. Kwarantanna i zamkniecie objęły wcześniej nie tylko kościół i klasztor, ale wszystkie instytucje w naszej parafii: Wyższe Seminarium Duchowne, ośrodek akademicki, kuchnię dla ubogich, ochronkę dla dzieci itd. Od niedzieli 25 października. w świątyni znów są odprawiane msze św. Musimy być ostrożni i przede wszystkim zachować dystans i środki czystości. Natomiast jako ludzi wierzących powinno nas to rozpalić wewnętrznie do zwrócenia się w kierunku Pana Boga, bo wszystko jest w jego mocy. To też jest po coś, to doświadczenie. Powinno przywoływać do większej ufności i większej gorliwości. Musimy je przyjąć, ale i powinniśmy prosić Pana Boga o zatrzymanie pandemii.
Niestety ofiarą COVID-19 z panewnickiego klasztoru jest śp. o. Cezary Domogała, który przez 34 lata pracował na misjach w Boliwii. Był proboszczem m.in. w słynnych pojezuickich redukcjach. Zmarł 14 października. Miał poważne choroby współistniejące - chorował na serce i z tego powodu wrócił z Ameryki Południowej do Katowic-Panewnik.
Wszyscy znajdujemy się w nowej rzeczywistości, w nowej sytuacji, na którą nikt nie mógł się przygotować. Wszyscy podejmujemy nowe, trudne decyzje, czasem też bolesne. Jeśli ma to jednak pomóc i chronić ludzkie życie, trzeba to przyjąć.
Ale Panewniki są duchowym sercem Śląska!
I to serce się na chwilę zatrzymało. Trwa jego reanimacja.
Gdyby nie było pandemii, już przygotowywalibyście szopkę bożonarodzeniową? Przypomnijmy największą w Europie i na świecie budowana wewnątrz świątyni.
Planowalibyśmy... Na razie możemy tylko o tym rozmawiać, bo trudno byłoby wyobrazić sobie to miejsce bez szopki... W tym roku będzie to trudne zadanie. Mam nadzieję, że wierni odpowiedzą na nasze apele o wsparcie, bo jest to też duże przedsięwzięcie materialnie. W tym roku mamy o wiele mniej środków, większość została przekazana na wydatki egzystencjalne wspólnoty. Miejmy nadzieję, że ludzie to zrozumieją i wspomogą nas. Jest to tradycja i całego zakonu, i tego miejsca, bo przecież idea tworzenia szopki wzięła się od świętego Franciszka...