Andrzej Rosiewicz, który wziął udział w polsatowskim programie "Skandaliści", niewątpliwie zaskoczył prowadzącą. Gdy ta wypytywała o politykę, artysta bez wahania wyraził swoje zdanie.
Rosiewicz śmiało mówił o Antonim Macierewiczu, który, jak podkreślił, ma "piękną kartę przeszłości", a dziś "robi bardzo dobrą robotę" w podkomisji smoleńskiej. Mimo tego, "że opozycja go atakuje, bo mówi prawdę".
"Iluś ludzi nie kocha tej prawdy" albo jest "wrogo nastawionych" do faktów i dlatego "atakuje tego gościa". "Ja jestem jego zwolennikiem" - wyznaje.
Macierewicz (...) dochodzi do prawdy zamachu. (...) Dziwię się, że 40 procent moich rodaków twierdzi, że zamachu nie było (...) Mówienie o pancernej brzozie to gra w głupiego Jasia. Bo nawet głupi Jasio zrozumie, że samolot wojskowy (...) ścina pół hektaru lasu i nic się nie dzieje. A oni mówią, że uderzył w brzozę i wykonał śrubę. To jest pełna abstrakcja i cyrk.
Rosiewicz podniósł również fakt, że samolot - spadając z niskiej wysokości - nie ma prawa rozpaść się "na tysiące części", jednak w tym przypadku "ogon odpada w powietrzu, znajdują go wcześniej", a zwłoki "są tak zmasakrowane".
Jeżeli samolot spada z niskiej wysokości ileś osób przeżywa. Zmasakrowane zwłoki mogą być tylko przy wybuchu. A wybuch to zamach
- stwierdził. Jak dodał, "poprzednie rządy uważam za zdradzieckie".
Jestem propolski, kocham Polskę, Warszawę. I nagle od mojego premiera, Donalda Tuska, dowiaduję się, że polskość mu ciąży. A to znaczy, że ciąży mu Chopin, Mickiewicz, "Mazurek Dąbrowskiego". Polak by tak nie powiedział. Nie ma mentalności Polaka. I Polacy jeszcze na niego głosują.