Oszuści nadal próbują – metodami na wnuczka lub na policjanta – wyłudzać pieniądze od emerytów, ale seniorzy są coraz czujniejsi. Efekt dają działania prewencyjne i dzięki temu rośnie za więziennym murem grono hien żerujących na ludzkiej dobroci. Niektóre akcje ujęcia przestępcy to gotowy scenariusz filmu sensacyjnego, w którym emeryci odgrywają główną rolę.
„Hoss”, czyli Arkadiusz Ł., to oszust, o którym głośno się zrobiło kilka miesięcy temu, ale grasował od lat. Uznawany jest za pomysłodawcę metody na wnuczka, a także szefa szajki początkowo działającej na terenie Europy Zachodniej, głównie w Niemczech. Jego banda żerowała na ufności emerytów i wyłudziła dziesiątki milionów. Euro! Gdy za granicą grunt zaczął mu się palić pod nogami, wrócił do Polski.
Skandalem zakończyło się zatrzymanie „Hossa”, bo sąd wypuścił oszusta po wpłaceniu przez niego skandalicznie niskiej kaucji, a po odzyskaniu wolności mężczyzna znikł. Na szczęście łowcy głów szybko namierzyli przestępcę i ponownie wysłali go za kraty.
Jedno śledztwo przeciwko Arkadiuszowi Ł. prokuratura w Warszawie nadal prowadzi, ale inne dawno temu zakończyło się skierowaniem aktu oskarżenia do Sądu Okręgowego w Poznaniu. Niestety, przez długie miesiące nie udawało się nawet odczytać przestępcy zarzutów, a gdy proces wreszcie ruszył, na sali rozpraw zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Chociażby to, że oszust... płakał.
Grasują od Bałtyku po Tatry
Niby Arkadiusz Ł. siedzi w areszcie, ale problem nadal jest duży, bo przestępca znalazł licznych naśladowców. Długo pozostawali oni niemal bezkarni, bo każde przestępstwo było ścigane osobno, a kary orzekane przez sąd były zbyt niskie, aby odstraszać. Mało kto sądził, że za ohydnym procederem stoją doskonale zorganizowane szajki. Dzisiaj nie ma co do tego wątpliwości. Na szczęście policja działa skuteczniej. Tylko w ostatnich tygodniach przeprowadzono wiele akcji zakończonych sukcesem. Także dzięki ostrożności potencjalnych ofiar.
W Tomaszowie Mazowieckim ponad 80-letnia kobieta odebrała telefon. Mężczyzna udający jej wnuczka opowiadał, że spowodował wypadek, grozi mu długa odsiadka, chyba że pilnie kobieta wpłaci wysoką kaucję. Seniorka posiadająca spore oszczędności postanowiła pomóc. Z pomocą kolegi wysłanego przez „wnuczka” zaczęła jeździć po bankach i wypłacać pieniądze, które miała na kilku kontach. Pobrała 30 tys. zł, chciała pobrać więcej, ale zadzwoniła do syna. A on szybko zrozumiał, że matka padła ofiarą oszustów.
W połowie września do akcji wkroczyli również kryminalni z Rudy Śląskiej, bo otrzymali zgłoszenie, że z 75-letnią kobietą skontaktował się mężczyzna udający policjanta. Scenariusz przekrętu był bardzo podobny: oszust opowiadał, że wnuk emerytki spowodował wypadek drogowy i trafi do aresztu, jeśli nie zostanie wpłacona kaucja. Starsza pani wykazała się dużym sprytem. Nieznajomego zapewniła, że chętnie pomoże wnuczkowi, ale musi sprawdzić, czy dysponuje wystarczająco dużymi pieniędzmi. I kazała zadzwonić później. Gdy tylko przerwała połączenie, natychmiast skontaktowała się z prawdziwym wnukiem, ten wszystkiemu zaprzeczył i nie mieli wątpliwości, co się dzieje. Szybko podzielili się rolami. Kobieta kontynuowała rozmowę z przestępcą, który zadzwonił po kilku minutach, a krewniak powiadomił stróżów prawa. Gdy oszust zapukał do drzwi mieszkania 75-latki, w środku już czekali policjanci.
Zatrzymany 41-latek to rudzianin, który miał rozpocząć pracę kuriera w fikcyjnej firmie, której przedstawiciel zgłosił się do niego, gdy szukał pracy. Mężczyzna nie był wcześniej notowany za konflikty z prawem
– podał serwis RudaSlaska.com.pl.
Niestety, nie zawsze takie historie kończą się happy endem. Kilka dni temu do mieszkanki Zamościa zatelefonowała kobieta. Rzekoma policjantka twierdziła, że w ramach tajnej akcji wpłacono na jej konto 24 tys. zł i należy pieniądze oddać.
„Będąc cały czas w kontakcie telefonicznym z oszustką, kobieta poszła do banku i wypłaciła żądaną kwotę. Następnie otrzymała instrukcję, że ma te pieniądze zostawić na ławce przy jednej z ulic” – relacjonują stróże prawa. Ofiara straciła 24 tys. zł.
Czujni pracownicy banku
Policjanci w całej Polsce prowadzą akcje prewencyjne, w których ostrzegają przed oszustami i tłumaczą, jak zminimalizować ryzyko. Wystarczy wykonać telefon do członka rodziny, za którego podaje się oszust. Ale nie tylko.
Żaden prawdziwy policjant nie poprosi o przekazanie pieniędzy w jakiejkolwiek formie, bo prowadzi śledztwo. Jeśli ktoś stawia takie żądania, to na pewno mamy do czynienia z oszustem
– podkreślają.
Kluczowe są spotkania z potencjalnymi ofiarami, ale to nie zawsze daje oczekiwany efekt. Bo nie do wszystkich można dotrzeć, bez wątpienia przestępcy są bardzo sprytni, a emeryci działają pod wpływem emocji... Dlatego mundurowi wpadli na inny pomysł. Prowadzą szkolenia również z udziałem pracowników banków. Tam bowiem zgłaszają się emeryci, aby sięgnąć po oszczędności życia. Zazwyczaj chodzi o szybkie transakcje na duże kwoty, a właściciel konta jest podenerwowany. Na takie zachowania mieliby zwracać uwagę kasjerzy. I okazało się to strzałem w dziesiątkę. Zapobiegło wielu dramatom.
Cały tekst w dzisiejszej „Gazecie Polskiej Codziennie”
.@Macierewicz_A już ponad rok temu zwracał uwagę panu prezydentowi, na pewne nieprawidłowości, które mają miejsce w BBN. Więcej w #GPC pic.twitter.com/Plh0QwthZf
— GP Codziennie (@GPCodziennie) 27 września 2017