Kilka dni temu Robert Biedroń powiedział w Parlamencie Europejskim, że w Polsce są miejsca, do których nie może wejść ze względu na swoją orientację seksualną. Goście Michała Rachonia, którzy w studio "Woronicza 17" komentowali ten temat, płynnie przeszli do sprawy prześladowania mniejszości. Posłanka SLD Anna Maria Żukowska i poseł Konfederacji Dobromir Sośnierz wdali się nawet w awanturę o to, w imię jakiej ideologii zabito więcej ludzi. Polityk Lewicy wysnuła pewną przedziwną teorię.
W 2019 roku, w sercu Europy, są w Polsce miejsca, do których nie mogę wejść. Są sklepy, restauracje, hotele, do których nie mogę wejść.
– przekonywał Biedroń w Parlamencie Europejskim.
Ostatecznie okazało się, że przykładów takich miejsc nie był w stanie przytoczyć, dopiero po poszukiwaniach w internecie wskazał jedną restaurację, w której wisi naklejka "Strefa wolna od ideologii LGBT".
O rzekomej mowie nienawiści wobec osób innej orientacji rozmawiali goście Michała Rachonia w "Woronicza 17".
Mowa nienawiści, to jest termin wymyślony przez Lewicę na piętnowanie krytyki. Oni za to mają prawo od nazywania innych faszystami, homofobami i stosowania innych obelżywych określeń
- stwierdził Dobromir Sośnierz.
Posłanka SLD odparła, że "jeżeli ktoś jest faszystą, to jest faszystą".
- A jak pan "hajlował", to pan nie był faszystą?
- zapytała posła Konfederacji
Dobromir Sośnierz próbował tłumaczyć, że "hajlowanie" w jego wykonaniu było formą żartu.
- A pan Zandberg chodził w koszulce z Marksem na poważnie
- dodał.
Na to posłanka Żukowska tłumaczyła, że Marks był filozofem, nikogo nie zamordował i jego książki nie są zakazane w przeciwieństwie do "Mein kampf".
- W imię Marksa zabito więcej osób niż w imię "Mein kampf"
- stwierdził z kolei Sośnierz.
W tym momencie posłanka SLD wysnuła pewną osobliwą teorię.
W imię Chrystusa też zabito bardzo dużo osób
- stwierdziła Anna Maria Żukowska.