Błaszczak, który w piątek był gościem Programu Pierwszego Polskiego Radia, był pytany o zarzuty polityków opozycji o to, że obóz Zjednoczonej Prawicy zbyt mocno zaangażował się we współpracę z odchodzącym z urzędu prezydentem USA Donaldem Trumpem i w związku z tym mogą teraz Polskę spotykać jakieś retorsje ze strony demokratycznej administracji prezydenta Joe Bidena.
Polityk nazwał te zarzuty bezpodstawnymi. - To, co widzieliśmy w Waszyngtonie dwa dni temu, to widzieliśmy podobne sceny na ulicach polskich miast, a w grudniu 2016 roku w polskim Sejmie, ale to było w wykonaniu opozycji, szczególnie polityków Platformy Obywatelskiej - podkreślał.
- Kiedy dziś nazywają szturm na Kapitol, czyli na parlament Stanów Zjednoczonych, atakiem na demokrację, to przypomnę, że w grudniu 2016 roku to oni atakowali polski Sejm, blokowali mównicę, to oni robili właśnie podobne działania
- ocenił Błaszczak.
W ocenie szefa MON jest to ograniczenie swobody wypowiedzi w Polsce.
- To pomyślmy, co by się działo, gdyby (oni) byli przy władzy. Wtedy wszelkie kanony demokracji polegające na swobodzie wypowiedzi byłyby ograniczone
- powiedział.
Sympatycy prezydenta Trumpa wtargnęli w środę do gmachu Kongresu, doprowadzając do wstrzymania posiedzenia amerykańskiego parlamentu, który zebrał się, aby zatwierdzić wyborczą wygraną prezydenta-elekta Joe Bidena. Demonstrantom udało się wejść m.in. do sali obrad Izby Reprezentantów oraz biura szefowej tej izby Nancy Pelosi. Zdjęcia przechadzających się po korytarzach Kongresu sympatyków Trumpa z flagami Konfederacji oraz bronią obiegły cały świat. Według informacji waszyngtońskiej policji w trakcie środowych zamieszek śmierć poniosły cztery osoby.
Kongres USA zatwierdził w czwartek głosy Kolegium Elektorów, uznając demokratę Joe Bidena za zwycięzcę listopadowych wyborów prezydenckich. Inauguracja 46. przywódcy Stanów Zjednoczonych odbędzie się 20 stycznia.