Wielki Wyjazd na Węgry zawsze skupia na sobie uwagę mediów. Polacy i kluby „GP” pojawiają się w przekazach węgierskich mediów. Czasami zdarza się jednak, że relację robią incognito dziennikarze związani z lewicą. Najgłośniejszy okazał się reportaż Kamila Sikory (Natemat.pl i Wp.pl), który pojechał z nami w 2018 r. „Pojechałem na Węgry pociągiem klubów »Gazety Polskiej«. Ostatni raz taką imprezę widziałem na studiach” – zatytułował swoją relację dziennikarz Wp.pl. Mimo że tekst miał uderzać w nasze środowisko, to jednak do dziś budzi rozbawienie uczestników i organizatorów.
Budować więź z bratankami
– Rzeczywiście w pociągu trwa integracja i rozmawiamy ze sobą. To doskonałe miejsce, by się lepiej poznać – mówi nam Winicjusz Sokół, który podczas wyjazdów odpowiada również za bezpieczeństwo. Jak podkreślają organizatorzy, mimo że odbyło się już w sumie dziewięć wyjazdów, to nigdy nie było żadnych awantur. – Wszyscy uczestnicy są pozytywnie nastawieni. Jeździmy do naszych bratanków i po to, żeby nawiązywać kontakty. Żeby oddolnie budować więź między Polakami i Węgrami – mówi nam Sokół.
Relacja Sikory
Co opisał Kamil Sikora w swoim artykule? Generalnie pisał o tym, że dorośli ludzie spożywali alkohol. „Pierwszy raz słowo »wódka« usłyszałem jeszcze na peronie Dworca Centralnego w Warszawie, a pierwsze flaszki zostały otwarte jeszcze, zanim pociąg przekroczył granicę stolicy. – Przeszedłem peronem i tylko w twoim przedziale nie było butelki na stole – mówi już w Budapeszcie jeden uczestnik wyjazdu do drugiego. – Bo ja miałem schowane – śmieje się jego rozmówca” – napisał Sikora.
Co gorsza, impreza w pociągu była zdaniem lewicowego dziennikarza zbyt głośna. „A impreza była nie tylko mocno zakrapiana, ale i głośna. W drodze do Budapesztu zaplanowano minirecital »barda wolnego słowa« Pawła Piekarczyka, który niedawno zasłynął oddaniem Andrzejowi Dudzie orderu. Transmitowany przez wagonowe nagłośnienie występ po jednej piosence przerwano, bo publiczność w WARS-ie była zbyt głośno. Ale szybko do mikrofonu dorwali się uczestnicy biesiady i mocno zachrypniętymi głosami zaintonowano »Serce w plecaku«, a później »O mój rozmarynie« i »Jarzębino czerwona«, choć ze znajomością słów było źle i piosenkę co chwila przerywało »i co dalej?« – pisał Sikora.
Jedź z nami!
Popularności wyjazdu na Węgry nie zdołała zabić nawet pandemia koronawirusa. – Rzeczywiście w tym roku zainteresowanie jest duże. Są jednak jeszcze wolne miejsca. Zapraszamy wszystkich, by jechali z nami – mówi nam Ewa Wójcik, szefowa Fundacji Klubów „Gazety Polskiej”. Zaprasza do kontaktu w sprawie wyjazdu.
PS Zachęcamy naszych Czytelników, którzy brali udział w Wielkim Wyjeździe na Węgry, do dzielenia się swoimi wspomnieniami. Relacje prosimy wysyłać na adres mejlowy: [email protected]. Wybrane opublikujemy na naszych łamach.