Po wywiadzie, który kilka dni temu ukazał się na łamach "Dziennika Gazety Prawnej" osobę Rzecznika Praw Dziecka, Mikołaja Pawlaka, zalała fala krytyki ze strony różnych środowisk. Domagano się także w niektórych kręgach jego dymisji z zajmowanego stanowiska. Powodem były słowa dotyczące dawania "klapsów".
Teraz Mikołaj Pawlak wydał specjalne oświadczenie, w którym pisze o "skali manipulacji i nieprawdziwych informacji" oraz przytacza szerszy fragment wywiadu, w którym mowa jest o rzeczonych "klapsach".
Oświadczenie rzecznika publikujemy w całości:
Nigdy nie powiedziałem, że można dawać dzieciom klapsy. Nigdy nie powiedziałem, że pochwalam bicie dzieci. Wręcz przeciwnie, w wywiadzie, za który jestem niesprawiedliwie atakowany, powiedziałem wyraźnie, jasno i jednoznacznie: „nie wolno bić dzieci i koniec pieśni”. Oświadczam raz jeszcze: uważam stosowanie jakiejkolwiek przemocy wobec dziecka za absolutnie niedopuszczalne zachowanie. Zawsze broniłem i będę bronił dzieci, ich praw i godności.
Z wielkim zdumieniem przyjmuję skalę manipulacji i nieprawdziwych informacji, które są rozpowszechniane w mediach po moim wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”. Uważam to za przykład wyjątkowo złej woli i świadomego wprowadzania opinii publicznej w błąd.
Głównym argumentem przeciwko mnie jest wypowiedź w wywiadzie, że „klaps nie zostawia wielkich śladów” i że „trzeba odróżnić, czym jest klaps, a czym jest bicie”. Skandaliczną manipulacją jest cytowanie tych wypowiedzi bez uwzględnienia ich kontekstu, który dotyczył wyłącznie odpowiedzialności karnej za przemoc wobec dziecka, za znęcanie i bicie.
Przemoc wobec dziecka musi być bowiem karana z całą stanowczością. Nie zawsze jednak skarcenie dziecka musi się kończyć odpowiedzialnością karną. Ustawa zabrania stosowania kar cielesnych i uważam to za przydatny i mądry przepis, jednak obligatoryjne skazywanie rodziców za incydentalne skarcenie byłoby absurdem. Takim samym absurdem, jak wyciąganie z tej opinii wniosku, że jestem za biciem dzieci.
O tym, że wykładnia terminu "użycie siły" czy "kara cielesna" w ustawie musi być dokonywana w sposób wyważony i w odniesieniu do konkretnej sytuacji mówił już kilka lat temu mój poprzednik Marek Michalak, zwracając uwagę, że przepis ma zwiększyć skuteczność działań przeciwko rodzicom dopuszczającym się wobec dzieci rzeczywistej przemocy, okrucieństwa i wyzysku, a „nie tylko zbyt kazuistycznie pojmowanych zachowań”. Takie też jest orzecznictwo sądowe.
Wszystkich, którzy oceniają mnie na podstawie zmanipulowanych informacji, proszę o zapoznanie się z całym kontekstem tego fragmentu wywiadu:
„(...) Różni ministrowie mówią mi, że muszę się uczyć zarządzania, również swoim czasem, że za dużo biorę na siebie i do siebie. Doby nie wystarcza. Każdego dnia w Polsce dzieje się coś na szkodę dzieci. Zaniedbania, pobicia, znęcania. Do szpitali trafiają dzieci, które „miały wypaść z łóżeczka”, lekarz w przychodni zauważa siniaki, wielki ślad ręki na plecach dziecka. Może to był tylko klaps. Pan jest za klapsem? Klaps nie zostawia wielkiego śladu. Skąd pan wie? A jaki ślad zostawia? Trzeba rozróżnić, czym jest klaps, a czym jest bicie. A da się rozróżnić? Wiele osób nawet podniesienie głosu może uznać za przemoc Pytam pana o klaps, a nie podniesienie głosu. Absolutnie nie wolno bić dzieci. I to jest bezwzględne. Koniec pieśni”