Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Lisiewicz: historyczne słowa Kaczyńskiego. Nie wykorzystać słabości Rosji to głupota i zbrodnia!

„Potrzebna jest misja pokojowa NATO, ewentualnie jeszcze jakiegoś szerszego układu międzynarodowego, która będzie w stanie także się obronić i która będzie działała na terenie Ukrainy” – te słowa Jarosława Kaczyńskiego wypowiedziane w Kijowie to przejaw, przede wszystkim, politycznego realizmu. Rosja okazała się za słaba, by pokonać armię i naród ukraiński. Były szef NATO Anders Fogh Rasmussen trafnie stwierdził, że „mamy wybór pomiędzy konfrontacją z Putinem teraz albo później, bo on nie zatrzyma się na Ukrainie”. No więc NATO powinno podyktować Rosji twarde warunki teraz, gdy jest osłabiona. Tak podpowiada rozum wszystkim tym, którym racjonalnego myślenia nie zagłusza strach lub nie są agentami wroga. O tym rozumie zakłócanym przez dygotanie ze strachu mówił Jarosław Kaczyński: „Chodzi o czyny i chodzi o to, co jest tu bezwzględnie potrzebne - o odwagę. Odwagę, której niestety często brakuje” – pisze dla portalu Niezależna.pl Piotr Lisiewicz.

Twitter / Visegrád 24 @visegrad24

Mężów stanu od politycznych karierowiczów da się najłatwiej odróżnić w godzinach próby. Gdy walczą armie, giną ludzie, decydują się losy narodów. Wtedy nie da się już ukryć za PR-owymi sztuczkami, narracjami, wyzwiskami. Skutki politycznych decyzji są zerojedynkowe. Państwa przetrwają albo nie, ludzie zginą, albo będą żyć.

Rosja Putina, winna śmierci 250 tysięcy Czeczenów, w tym 45 tysięcy dzieci na Kaukazie, morduje dziś ludność cywilną na Ukrainie. I będzie mordować tak długo, aż nie zostanie zatrzymana siłą. Użycie tej siły w sposób racjonalny, w ramach działania na rzecz pokoju, przez nieporównywalnie silniejsze od niej NATO, jest dziś jedyną racjonalną decyzją. Każda inna decyzja, brak wykorzystania słabości militarnej Rosji, którą wszyscy widzą, jest głupotą i zbrodnią.

W ostatnich dniach śledziłem przekaz prawicowej piątej kolumny Rosji w Polsce, tej pozującej na „realizm”. Takie ugrupowania i media Rosja instaluje we wszystkich krajach, które zamierza uzależniać i podbijać. Obserwowanie ich pomaga w uzyskaniu wiedzy, czego chce Moskwa.

Przekaz piątej kolumny, za wyjątkiem pewnego filmowca obsadzonego w roli najradykalniejszego skrzydła, był niemal jednolity: skupmy się na pomocy humanitarnej dla uchodźców, jesteśmy w tym świetni, to wielkie zadanie. Tylko broń Boże nie wychodźmy przed szereg gdy chodzi o militarne wspieranie Ukrainy, bo to się skończy samobójstwem, tragedią, gdyż jesteśmy słabiutcy (swoją drogą to zabawne w ustach panów „nacjonalistów”). Biden i Johnson nas zostawią, a Putin jest wariatem, więc co to za problem dla niego zrzucić atomówkę np. na jakieś małe polskie miasto.

Z drugiej strony podobny przekaz zaczął głosić dziennikarz, który zasłynął wywiadem z Dmitrijem Miedwiediewem, w czasie którego zachował tak znakomite standardy dziennikarskie, że wyemitowały go w 2010 roku trzy rosyjskie, proputinowskie telewizji. „Misja pokojowa NATO i innych sił. Wodzuś poszalał”, „Kaczyński chce misji pokojowej? Co on bredzi?” – napisał Tomasz Lis. Pytanie, kogo miała na myśli była pani ambasador Mosbacher, wypowiadając słowa „Pora powiedzieć to głośno – jeśli chodzi o problemy z praworządnością, spora część z tego, co docierało na Zachód, była efektem rosyjskiej dezinformacji. Zarówno Unia, jak i Ameryka przyjmowały ją bezkrytycznie”, chyba każdemu racjonalnie myślącemu przyszły w tym momencie do głowy.

To zresztą nic nowego, w dniu, w którym w 2008 r. w Tbilisi Lech Kaczyński wygłaszał historyczne słowa, w TVN24 w programie „Szkło kontaktowe” śmiano się do rozpuku z tego, że jest niższy od pozostałych mówców przemawiających na scenie.

Słowa Jarosława Kaczyńskiego są historyczne, bo w zachodnim świecie, który przebudził się po ataku na Ukrainę, pojawiła się świadomość zagrożenia, natomiast występuje deficyt odwagi i czynu. Kaczyński, mając europejskie pełnomocnictwa do rozmów na Ukrainie, wskazał drogę dla Zachodu, jedyną racjonalną. Henryk Sienkiewicz w „Trylogii” pisał o jednym ze swoich bohaterów, że w czasie gdy nie dowodził oddziałem, to „komenda pchała mu się do rąk”.

I jeszcze jedno, ważne, w tych uwagach pisanych w nocy, na gorąco:  ta sprawa powinna jednoczyć manifestantów spod rosyjskich placówek od prawa do lewa. W 2015 r. opublikowałem „List z sekty smoleńskiej do Partii Razem”, w którym wskazywałem, że powstanie lewicy, z którą się radykalnie nie zgadzamy, ale w takich momentach jak obecny jesteśmy razem, jest wartością. Byłoby nieuczciwym nie dostrzec słów Adriana Zandberga: „Ukraina bardzo potrzebuje europejskiej solidarności - w gestach i w materialnym wsparciu. To ważny gest. Oby przybliżył sprawiedliwy pokój. Są w ojczyźnie rachunki krzywd, ale to naprawdę nie czas, by się w nich pogrążać. Powodzenia w Kijowie i bezpiecznego powrotu”. Jesteśmy na ideologicznych antypodach, za chwilę znowu pokłócimy się o wszystko, ale gdy walka idzie o być lub nie być Ukrainy jesteśmy razem.

 



Źródło: niezalezna.pl

Piotr Lisiewicz