No i już wiemy po co było działaczom PO bezprawne, przed wyznaczeniem daty wyborów, zbieranie podpisów pod kandydaturą Rafała Trzaskowskiego. Żeby dziś ogłosić, że mamy świetny wynik. Owszem, do Andrzeja Dudy zabrakło jakieś pół miliona, ale za to w jak krótkim czasie! Do historii kampanii wyborczych przejdzie fakt, że były dziennikarz Agory miał w tych samych dniach włamywać się do wiat przystankowych… Agory, by naklejać tam dodające skrzydeł opozycji plakaty. I być może najważniejsza informacja: Kosiniak-Kamysz zasugerował, że sondaże poparcia Trzaskowskiego są „kupowane”. O procesie w trybie wyborczym coś nie słychać… Siłą Trzaskowskiego ma być „efekt świeżości” i „fala wznosząca”. Tyle, że jej sztuczne pompowanie zaczęło być widoczne gołym okiem i ta groteska może szybko spuścić z kandydata powietrze – pisze dla portalu Niezależna.pl Piotr Lisiewicz.
Pojawienie się fali wznoszącej Rafała Trzaskowskiego było niezbitym faktem. Gdy Małgorzata-Kidawa Błońska osiągnęła 2 proc. poparcia, Platforma Obywatelska znalazła się w sytuacji obijanego co rusz boksera i zawodnika MMA Marcina Najmana. Gdy ktoś ciągle ląduje na deskach, każde podniesienie się z nich jest falą wznoszącą. Z 2 proc. nie da się nie wznosić, badania sondażowe nie uwzględniają wyników ujemnych.
Trzaskowski zaczął odzyskiwać to, co PO straciła na rzecz - z braku laku - najnormalniej prezentującego się kandydata opozycji Kosiniaka-Kamysza oraz groteskowego Szymona Hołowni, z płaczem walczącego o pozyskanie głosów najbardziej histerycznego antyPiS-u.
Ale PR-owcy Trzaskowskiego za jedyną jego szansę uznali nienaturalne wzmocnienie efektu tej fali. Chcą wywołać wrażenie, że to nie główne przez lata ugrupowanie opozycyjne odbudowuje swój elektorat po katastrofie, ale pojawił się nowy, charyzmatyczny lider, który porywa tłumy, także dotychczasowych zwolenników PiS.
Stąd z jednej strony skrajny populizm Trzaskowskiego, którego nie powstydziłby się śp. Andrzej Lepper, czyli zagrywki w stylu „nie kopać jakiejś dziury w Mierzei Wiślanej i nie budować jakiegoś olbrzymiego lotniska, ino pieniądze dać ludziom”, co w wykonaniu przedstawiciela partii, co dotąd ludziom mówiła, że „piniendzy ni ma i nie będzie” wygląda mało wiarygodnie.
Z drugiej strony – gorączkowe zapewnienia, że Trzaskowski będzie… bronić 500 plus czy, że był dumny z Lecha Kaczyńskiego w Gruzji. Jeszcze chwila i usłyszmy, że na paradach równości był jego sobowtór podstawiony przez wrednego Jacka Kurskiego…
Ponieważ efekt fali wznoszącej nie przekracza wyników Kidawy-Błońskiej z początków kampanii, PO uznała, że albo teraz, albo nigdy i walczy na śmierć i życie o jej rozlanie, nawet kosztem prokuratorskich zarzutów.
Problem w tym, że przegięcia propagandowe, mające spotęgować falę, przekroczyły właśnie punkt krytyczny. Zamiast naturalnej „świeżości”, mamy gang świeżaków, wykrzykujący dokoła, że oto mamy nowego cudotwórcę. Do wyborów tak się dociągnąć nie da.