Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Gdańsku chce zrezygnować ze stosowania certyfikatu FSC. Byłaby to trzecia dyrekcja w Polsce, która uwolniłaby się spod jurysdykcji organizacji wymyślonej przez aktywistów ekologicznych, dziś w praktyce generującej jedynie finansowy koszt. Po tym jak FSC Polska zaostrza swoje kryteria i chce m.in. informacji o własnościach gruntów oraz organizacji rynku drzewnego, nad rezygnacją z tego certyfikatu zastanawia się coraz więcej firm.
Trudno krótko opisać, czym jest system FSC. Historia certyfikatu FSC zaczyna się w latach 80., gdy ludzkość zauważyła, że na Ziemi postępuje proces wylesiania. Wielu naukowców wierzyło wówczas, że doprowadzi to do nieodwracalnych konsekwencji dla całej planety, dlatego postanowiono przeciwdziałać temu zjawisku. Na przełomie lat 80. i 90. był to jeden z głównych problemów, którymi zajmowały się organizacje ekologiczne.
Przez lata dyskutowano nad standardami zrównoważonej gospodarki leśnej, która zaspokajałaby potrzeby ludzi i zachowywała cenne przyrodniczo zasoby. Wszystko miało zostać przyjęte podczas szczytu klimatycznego w Rio de Janeiro w roku 1992. Problem jednak w tym, że państwa ONZ najzwyczajniej w świecie… się nie dogadały. Dlatego organizacje ekologiczne postanowiły stworzyć własny standard i starały się go rozpowszechnić. W propagowanie pomysłu włączyły się dwa największe światowe brandy: Greenpeace i przede wszystkim WWF. Jako datę graniczną, kiedy certyfikat stał się faktem, wymienia się 1994 r.
Pomysł zakłada myślenie o produkcji z drewna w ramach całych łańcuchów dostaw. W skrócie – wytwórca produktu z drewna może pochwalić się, że ma certyfikat FSC, o ile surowiec, który przetwarza, pochodzi od dostawcy mającego również stosowny certyfikat. Pierwszym i historycznym produktem FSC jest drewniana łopatka, która wyprodukowana została w 1994 r. w Wielkiej Brytanii.
Program wraz z promocją organizacji ekologicznych z roku na rok rozrastał się i pokonywał kolejne kroki milowe. Dzisiaj na świecie blisko 200 mln ha lasów jest objętych certyfikatem FSC, a w sumie przyznano już ponad 37 tys. certyfikatów na całym świecie. Oczywiście wiele lat temu do systemu weszły również Lasy Państwowe, które faktycznie większość swoich drzewostanów miały objęte systemem FSC. Mimo że teoretycznie posługują się wymysłem WWF-u i Greenpeace’u, to jednak w Polsce bynajmniej nie sprawia, że ekolodzy chwalą leśników. Wręcz przeciwnie, od dekady nie zostawiają na nich suchej nitki. Dodatkowo FSC nie ma już większego sensu biznesowego. Udowodniła to w 2021 r. RDLP Łódź, która po przepychankach z certyfikatorem zrezygnowała z ekologicznego logo. Mimo to rok 2021 był rekordowy pod względem handlu drewnem. Nic dziwnego, że leśnicy i inne firmy drzewne coraz częściej myślą o tym, by certyfikatu się po prostu pozbyć.
Mają wiele argumentów. Ostatnim jest zaostrzenie kryteriów przez FSC. Organizacja, która w Polsce ma niewielkie biuro w Złotych Tarasach w centrum Warszawy, swoją główną siedzibę na Europę ma zlokalizowaną w niemieckim Bonn. Polskie przedsiębiorstwa drzewne najzwyczajniej w świecie boją się więc… szpiegostwa gospodarczego.
Tym bardziej że organizacja FSC zbiera liczne dane wrażliwe. Zarówno te dotyczące własności lasów i ich stanu prawnego, jak i kwestii organizacyjnych przedsiębiorstw – w tym danych o klientach i dostarczanych im towarach. Zadaliśmy pytania FSC Polska. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Podobne wątpliwości zgłaszali jednak przedsiębiorcy.
– czytamy w odpowiedzi przesłanej od jednej z firm.
Informacje zza kulis FSC dość często przenikały do mediów lewicowych, przeważnie bijąc w Lasy Państwowe. Czarę goryczy przelewa też to, że FSC właśnie stworzyło nowe standardy. Ich opracowanie odbywa się na zasadzie metody faktów dokonanych. Dokument został przedstawiony, a Lasy Państwowe w zasadzie mogą jedynie pogodzić się z jego treścią. W środku jest wiele pułapek, które idą na rękę organizacjom ekologicznym, a mogą sparaliżować gospodarkę leśną. „W przypadku toczącego się sporu sądowego między zarządcą lasu a stroną skarżącą, gdzie kontynuacja zaskarżonej działalności mogłaby powodować nieodwracalne skutki dla istoty sporu, działalność taka zostaje wstrzymania do czasu jej rozstrzygnięcia” – czytamy w standardach. Taki zapis w praktyce może zadziałać jak orzeczenie TSUE w sprawie Turowa. Jednocześnie organizacja chce wyłączenia 10 proc. lasów z gospodarki leśnej i stworzenia tzw. obszarów referencyjnych.
Oczywiście po tym jak RDLP Gdańsk wycofało się z systemu, natychmiast podniesiono larum w mediach. „Brat Obajtka rezygnuje z ważnego certyfikatu”, „Lasy będą cięte bez ograniczeń” – donoszą portale i aktywiści ekologiczni. To bzdura. Lasy Państwowe wycinają drzewa na podstawie Planów Urządzania Lasu, które tworzą wyspecjalizowane firmy, a które akceptuje minister środowiska. Zasadą jest to, aby nie wycinać więcej masy drzew, niż przyrasta rocznie na pniu. Zwykle pozyskiwane jest około 60−70 proc. rocznego przyrostu. Lasów więc co roku przybywa. Jednocześnie - jak przypomina RDLP w Gdańsku - polscy leśnicy mają inne certyfikaty.
– napisali przedstawiciele RDLP Gdańsk.