Po 213 dniach w odosobnieniu, ks. Michał Olszewski wyszedł na wolność. Miesiące bezprawia w tej sprawie bulwersowały opinię publiczną. W całym kraju organizowały się lokalne społeczności, nawołujące do uwolnienia duchownego. Klubowicze "Gazety Polskiej" co tydzień gromadzili się pod aresztem śledczym Warszawa-Służewiec na wspólnej modlitwie. Presja ma sens.
Pod koniec marca br. ksiądz Michał Olszewski został zatrzymany przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Następnie sąd zadecydował o areszcie dla ks. Olszewskiego. Pod koniec sierpnia Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował o przedłużeniu tego aresztu o kolejne trzy miesiące.
Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę
Ta sprawa wzbudziła wielki społeczny sprzeciw natychmiast po zatrzymaniu księdza. Do tego doszło bez obecności jego obrońcy, zaś tuż po podjęciu czynności przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, pełnomocnik usłyszał jedynie, że prowadzone są czynności „na terenie Małopolski”.
Kulisy pierwszych chwil po zatrzymaniu jak i później, czasu spędzonego w areszcie, ksiądz opisał w liście, który jako pierwsi publikowaliśmy na łamach niezalezna.pl.
„Przyjęli mnie konwojenci, pouczono mnie, że w razie jakiegokolwiek ruchu bez ich zgody użyją siły włącznie z bronią palną” - instruowali konwojenci.
Po tym ks. Olszewski opisał podróż do Warszawy. „W drodze miałem prośbę, bym mógł na MOP-ie skorzystać z WC. Usłyszałem, że za chwilę zjedziemy na stację benzynową. Prosiłem, by było to na MOP-ie, gdyż tam nie ma ludzi, a widziałem, jaką radość mieli funkcjonariusze (szczególnie pani) z tego, co dzieje się od rana w mediach. Zrozumiałem więc, że akcja jest też medialna i na szeroką skalę. Chciałem unikać ludzi. Niestety, nie uwzględniono mojej prośby” – relacjonuje wydarzenia sprzed tygodni.
I dalej: „Konwój wjechał na sygnałach na Orlen w Skarżysku obok McDonalda i restauracji „Echa leśne”. Tankowanie samochodu, mnie w kajdankach wyprowadzono do WC na stacji”.
By jeszcze bardziej upokorzyć zatrzymanego, „po opuszczeniu WC funkcjonariusze ABW zamawiali sobie hotdoga, a ja – pisze ks. Olszewski - stałem w kajdankach na środku sklepu na stacji”.
Gdy poprosił, by kupiono mu coś do jedzenia, usłyszał, że oni „nie karmią”. „Pierwszy posiłek zjadłem po 60 godzinach, gdy do sądu mecenas przyniósł mi paczkę od brata. Pierwszy zaś kontakt z mecenasem miałem po 20 godzinach” – czytamy w liście.
W trakcie izolowania duchownego, pojawiło się wiele dowodów wskazujących na niewłaściwe traktowanie duchownego oraz zatrzymanych urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości. Duża część z nich w świetle definicji zawartych w prawie międzynarodowym wskazywała na tortury.
Z relacji ks. Olszewskiego wynikało, że był on poniżany, odmawiano mu wody czy skorzystania z toalety.
W tej sprawie pełnomocnik mec. Michał Skwarzyński zapowiedział skierowania wniosku do Europejskiego Trybunału Spraw Człowieka.