Do ataku na 7-letnią dziewczynkę doszło w maju 2021 r. przy ulicy Stawki w Warszawie. Dziecko wyszło z placu zabaw przy ul. Inflanckiej za rękę z obcym mężczyzną. Według relacji naszych rozmówców do napaści na tle seksualnym miało dojść na klatce schodowej w jednym z okolicznych bloków.
W Prokuraturze ustaliliśmy, że prowadzone jest postępowanie przeciwko mężczyźnie podejrzanemu o czyn z art. 197 par. 2 i 3 pkt 2 k.k. który mówi:
§ 1. Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.
§ 2. Jeżeli sprawca, w sposób określony w § 1, doprowadza inną osobę do poddania się innej czynności seksualnej albo wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
§ 3. Jeżeli sprawca dopuszcza się zgwałcenia:
1. wspólnie z inną osobą,
2. wobec małoletniego poniżej lat 15,
3. wobec wstępnego, zstępnego, przysposobionego, przysposabiającego, brata lub siostry, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.
§ 4. Jeśli sprawca czynu określonego w § 1-3 działa ze szczególnym okrucieństwem, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5.
Niezalezna.pl dowiedziała się, że postępowanie przygotowawcze w przedmiotowej sprawie jest kontynuowane.
W dalszym ciągu - do lutego 2022 roku - wobec podejrzanego stosowane jest tymczasowe aresztowanie
– podała nam rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prokurator Aleksandra Skrzyniarz. Dodała, że w sprawie zastosowano najsurowszy środek zapobiegawczy.
Jak ustaliliśmy, podejrzany posiada obrońców.
Wszystko zaczęło się od śmiesznych kotów
Według relacjonujących nam to wydarzenie osób wynika, że napastnik może być Gruzinem lub Czeczenem w wieku około 30 lat.
Mężczyzna obserwował różne dzieci na długo przed atakiem. Widziany był między blokami, przy placu zabaw przy ulicy Inflanckiej około 3 tygodnie wcześniej.
„Ciociu, nie martw się, pan pokazywał nam tylko filmiki ze śmiesznymi kotkami”
– mówiła jedna z dziewczynek, pytana o zachowanie mężczyzny.
– Chłopak w ogóle nie wyglądał na pedofila. Normalny młody człowiek, jeżdżący na rowerze z jedzeniem. Na początku sądziłam, że oni zrobili sobie przejazd na skróty, przez osiedle. Codziennie był widoczny, codziennie pokonywał tę samą trasę
– relacjonowała jedna z naszych rozmówczyń.