- To jest sprawa zdumiewająca, że jedna z najważniejszych osób w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku zeznając przed komisją, stwierdziła, że opłacało się chwilę poczekać, aż Amber Gold tak naprawdę zakończy swoją działalność. I wiemy, że faktycznie do 13 sierpnia 2012 r., kiedy pan Marcin P. ogłosił likwidację Amber Gold, de facto upadłość tego podmiotu, prokuratura nie przedstawiła zarzutów nikomu z tej firmy - w takich słowach skomentował w rozmowie z portalem niezalezna.pl przesłuchanie Ryszarda Paszkiewicza poseł Jarosław Krajewski, wiceprzewodniczący komisji śledczej ds. afery Amber Gold.
Dziś sejmowa komisja śledcza ds. afery Amber Gold przesłuchała Ryszarda Paszkiewicza, zastępcę Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Co nie było dużym zaskoczeniem, prokurator, podobnie jak wielu innych świadków zasłaniał się niepamięcią. "Amnezję" Paszkiewicza celnie skomentował na Twitterze dziennikarz "Gazety Polskiej" i TVP Info, Michał Rachoń:
Pan prokurator Paszkiewicz chyba najlepszy jak do tej pory... Prokurator, który odpowiedź na każde pytanie zaczyna od "Nie pamiętam", to skarb. I to nie tylko przy takiej sprawie jak #AmberGold. pic.twitter.com/u5aW53TI2o
— michal.rachon (@michalrachon) 14 marca 2018
Wielu internautów zauważyło, że taka "niepamięć" raczej nie powinna być cechą prokuratora, zwłaszcza na tak wysokim stanowisku, i poddaje w wątpliwość efektywność działań śledczych.
- Pamiętajmy o tym, że prokuratura, która mogła dużo wcześniej zatrzymać działalność parabankową, była stworzona przez większość parlamentarną PO i PSL, ponieważ to jesienią 2009 r. głosami parlamentarzystów Platformy i Polskiego Stronnictwa Ludowego zdecydowano o zmianie modelu prokuratury. Prokuratura miała być tzw. "niezależna", a jak wyglądało to w praktyce, możemy oceniać przez pryzmat afery Amber Gold, o której były prokurator generalny, Andrzej Seremet, mówił, że jest to jedna z jego największych porażek zawodowych w czasie pełnienia przez niego tej funkcji
- powiedział w rozmowie z portalem niezalezna.pl wiceprzewodniczący komisji ds. Amber Gold, Jarosław Krajewski.
Wiceszef komisji podkreślił, że dzisiejszy świadek, Ryszard Paszkiewicz, choć pełnił bardzo wysoką funkcję zastępcy prokuratora okręgowego w Gdańsku, to wielokrotnie nie był w stanie odpowiedzieć nawet na bardzo proste pytania dotyczące m.in. zaleceń dla prokuratorów.
- Myślę, że jest to poważny problem polityków PO i PSL, że muszą odnieść się i zmierzyć z tym, jak obserwując wyjaśnianie afery Amber Gold można oceniać ówczesne działania prokuratury w tej ogromnej aferze, w której tysiące polskich rodzin utraciły często oszczędności swojego życia
- dodał Krajewski.
Największe oburzenie opinii publicznej wywołało jednak jedno zdanie, które padło z ust przesłuchiwanego dzisiaj świadka. "Nie wiem czy sytuacja nie wyglądała w ten sposób, że opłacało się chwilę zaczekać żeby Amber Gold upadł i dopiero wtedy postawić zarzuty. Procesowo się opłacało" - te słowa Paszkiewicza stały się niemal zdaniem-kluczem z dzisiejszych prac komisji.
CZYTAJ WIĘCEJ: Jego ojciec był szefem SB w Gdańsku. On badał Amber Gold - dziś nic nie pamięta
- To jest sprawa zdumiewająca, że jedna z najważniejszych osób w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku zeznając przed komisją, stwierdziła, że opłacało się chwilę poczekać, aż Amber Gold tak naprawdę zakończy swoją działalność. I wiemy, że faktycznie do 13 sierpnia 2012 r., kiedy pan Marcin P. ogłosił likwidację Amber Gold, de facto upadłość tego podmiotu, prokuratura nie przedstawiła zarzutów nikomu z tej firmy. Tempo pracy związanej z wydaniem postanowienia o przeszukaniu siedziby firmy Amber Gold i zabezpieczenia dokumentacji finansowo-księgowej również, w ocenie choćby funkcjonariuszy ABW, było zbyt powolne. Ci funkcjonariusze, wykonujący czynności na zlecenie prokuratury twierdzili, zeznając przed komisją, że pod koniec lipca [2012 r.] dysponowano już materiałem dowodowym, który pozwalał na postawienie czterech zarzutów Marcinowi P.
- podkreślił Jarosław Krajewski.
Paszkiewicz mówił podczas przesłuchania także o wątpliwościach, jakie miał w sprawie Amber Gold.
- To, że dopuszczono się oszustwa, to nikt z nas ani przez chwilę w to nie wątpił. Natomiast czy wyczerpano wszystkie znamiona art. 286 (oszustwa), a w szczególności pod postacią wprowadzenia w błąd, to co do tego to ja do dzisiaj mam wątpliwości - mówił Ryszard Paszkiewicz.
Jak dodaje wiceprzewodniczący komisji, były zastępca gdańskiej prokuratury okręgowej przyznał kilkukrotnie, że zastanawiał się "czy w tej sprawie można było prowadzić po stronie prokuratury bardziej intensywne działania".
- Pamiętajmy, że każdy dzień, w którym Marcin P. pozostawał na wolności, mógł sprzyjać choćby ukrywaniu złota z Amber Gold lub środków w postaci gotówki, która należała de facto do klientów firmy
- zauważył Jarosław Krajewski.
- Wielu świadków zeznających przed komisją śledczą przyznaje, że w sprawie Amber Gold dochodziło do dziwnych zachowań ze strony prokuratury i innych instytucji państwa i to pokazuje, że skala zaniedbań nie była przypadkowa
- dodał.