Startuję, bo nie ma kandydata, który odpowiadałby mnie jako wyborcy. Polskę stać na prezydenta, który ślepo nie podpisuje papierów podkładanych przez rząd - zdradził Piotr Liroy-Marzec w rozmowie z portalem interia.pl.
Muzyk i były poseł zapytany, czy zamierza wrócić do wielkiej polityki, odpowiedział: "Mamy przed sobą kampanię prezydencką, będzie kilka niespodzianek. Gwarantuję".
Dopytywany, czy wystartuje w wyborach prezydenckich dodał:
Liroy na prezydenta. Mówię to pierwszy raz, nie żartuję. Startuję, bo nie ma kandydata, który odpowiadałby mnie jako wyborcy. Nie dziwię się, że Andrzej Duda prowadzi w sondażach. On po prostu nie ma konkurencji. Jakie są szanse na wygrane Małgorzaty Kidawy-Błońskiej? Żadne, ale inni wcale nie są lepsi. Mnie zależy na tym, żeby podczas swojej kampanii pokazać, w jakim miejscu jesteśmy i kim powinien być prezydent.
W wywiadzie Liroy - Marzec przyznał też, że nie ma kompleksów, żeby pełnić rolę prezydenta Polski.
Umiem się podpisać, nie robię błędów. Z języka polskiego miałem dobre oceny. Marketingowo byłbym lepszy na zewnątrz - jeśli chodzi o nawiązywanie kontaktów czy wizerunek za granicą. Wstydu na pewno nie przyniosę, pokazałem to podczas czterech lat kadencji poselskiej. Mam wszystko to co mają pozostali kandydaci, a z drugiej strony mam wiele atutów których nie posiada żaden z nich
- przekonuje Liroy w rozmowie z Interią.pl.
Wypowiedział się też na temat innych kandydatów. "Co do konkurencji: za Szymonem Hołownią stoją ci sami ludzie, którzy stali wcześniej za Ryszardem Petru i innymi wydmuszkami. Robert Biedroń też nie jest najlepszym kandydatem, miał problemy z zarządzaniem miastem. Jak mówiłem, nie ma kandydatów. Do tego cała ta idiotyczna dyskusja o przekazywaniu poparcia. Nie znoszę tego, to instrumentalne traktowanie obywatela. Moi wyborcy są bardzo inteligentni, bo głosowali na mnie. Sami zdecydują, co dalej, jeśli odpadnę" - powiedział.
Przyznaje również, że nie ma wiele pieniędzy na kampanię wyborczą, dlatego nie będzie ona długa. "Mamy własną organizację, kilka osób się zadeklarowało. Powiedzieli, że mogą się dorzucić" - mówi o swoim zapleczu i finansowaniu kampanii.