Policja zatrzymała posła, gdy ten przekroczył 200 km/h w miejscu, gdzie dozwolona prędkość wynosiła 120 km/h. Polityk wyjaśnił, dlaczego pędził swoim BMW po trasie szybkiego ruchu i zapowiedział dobrowolne poniesienie konsekwencji.
Jak wynika z oświadczenia przesłanego przez parlamentarzystę do reportera RMF FM, Łukasz Mejza przyznał, że "źle się zachował". Dodał także, że nic nie tłumaczy jego zachowania i przeprosił oraz zapewnił, że taka sytuacja się nie powtórzy.
Wyjaśnił, że jechał trasą szybkiego ruchu S3 i śpieszył się na lotnisko. Przypomniał także o sprawie sprzed lat, gdy Donald Tusk przekroczył prędkość i podkreślił, że sytuacja dotyczyła terenu zabudowanego, za co polityk stracił prawo jazdy.
"Mandatu nie przyjąłem tylko dlatego, że spieszyłem się na lotnisko i czas potrzebny na jego wypisanie sprawiłby, że na pewno bym się spóźnił na samolot (ostatecznie i tak się spóźniłem)" - tłumaczył poseł PiS. Dodał, że "jeśli będzie taka możliwość prawna, to ureguluję ten mandat od razu, a jak nie to, oczywiście, natychmiast, zrzeknę się immunitetu i poniosę pełną odpowiedzialność".