Na dłuższą metę prawdopodobnie to, co się dzieje dzisiaj na ulicach, najbardziej zaszkodzi znacznej części opozycji –analizuje redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomasz Sakiewicz. W jego opinii, dojdzie do podziału lewicy.
Po ogłoszeniu wyroku przez TK rozpoczęły się protesty w całej Polsce, organizowane m.in. przez "Strajk kobiet". Manifestujący przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego protestowali m.in. przed domem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, siedzibą PiS w Warszawie oraz na ulicach wielu miejscowości w Polsce. Protesty odbywały się również przed i w kościołach. W minionym tygodniu odbył się strajk generalny, a w ubiegły piątek miał miejsce "marsz na Warszawę", czyli manifestacja w stolicy, która zgromadziła dziesiątki tysięcy uczestników.
- Obecna rewolta bezpośrednio szkodzi najbardziej oczywiście partii rządzącej, bo jest w nią niemal wprost skierowana i bardzo wielu wyborców boi się zamieszania albo ma pretensje o to, że do tej rewolty doszło - wskazuje naczelny "GP" i "GPC".
Sakiewicz tłumaczy, że "na dłuższą metę prawdopodobnie to co się dzieje dzisiaj na ulicach najbardziej zaszkodzi w znacznej części opozycji".
- Dojdzie do podziału na ultraradykalną lewicę, która będzie antykatolicka, agresywna i odrzucająca częściowo zasady demokracji oraz ta, która istnieje do tej pory i będzie musiała podzielić się elektoratem i będzie stawać się powoli jej zakładnikiem
- analizuje.
Publicysta dodaje, że "prawdopodobnie PO, wspierając tak radykalne protesty, wykonała potężne harakiri, o czym się w najbliższych miesiącach przekonamy".
Rozwiązaniem mającym wyjść naprzeciw części protestujących przeciwko zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego ma być propozycja prezydenta Andrzeja Dudy. W piątek do Sejmu wpłynął jego projekt nowelizacji przewidujący wprowadzenie nowej przesłanki umożliwiającej przerwania ciąży; aborcja byłaby możliwa w przypadku wystąpienie tzw. wad letalnych, nie umożliwiałoby jej wystąpienie innych wad rozwojowych. Projekt jest jednak skrytykowany został zarówno przez "Strajk kobiet", jak i część opozycji parlamentarnej.