10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

GPC: Prokuratura Bodnara traktuje sędziów jak gangsterów. "Jakbyśmy byli bandytami z Pruszkowa czy Wołomina"

Cywilne pozwy, zapowiedź zarzutów karnych i hejt na gigantyczną skalę - represje wobec sędziów, których na cel wzięło środowisko skupione wokół ministra Adama Bodnara, sięgnęły absurdu. Prokuratura zamierza bowiem oskarżyć czterech z nich o przynależność do... zorganizowanej grupy przestępczej. Ma to związek z tzw. aferą hejterską, którą uwiarygadniał m.in. Tomasz Szmydt, były sędzia i zdrajca obecnie ukrywający się na Białorusi.

Adam Bodnar
Adam Bodnar
fot. Zbyszek Kaczmarek - Gazeta Polska

Sędzia Łukasz Piebiak, były wiceminister sprawiedliwości, zwraca uwagę na prawdopodobną praprzyczynę obecnych wydarzeń.

- Próbowaliśmy poradzić sobie z problemem, którym w sądownictwie jest sieć uwikłań wywodząca się jeszcze z PRL. Nie wierzę, żeby wśród dzisiejszych sędziów nie było ludzi uwikłanych we współpracę z polską lub sowiecką bezpieką - mówi „Codziennej” prezes stowarzyszenia Prawnicy dla Polski. – Chcieliśmy coś z tym zrobić, może w sposób zbyt wolny, bo zgodny z prawem i konstytucją, ale w pewnym momencie wybuchła tzw. afera hejterska i reforma została zatrzymana. A teraz następuje restauracja tamtego układu - tłumaczy i dodaje: – Bardzo bym się zdziwił, gdyby służby białoruskie lub rosyjskie nie były zainteresowane, żeby w polskim wymiarze sprawiedliwości wróciło stare. A ono wraca. Z każdym dniem. Czy to w sądach, czy w prokuraturze.

Atak na sędziów

W piątek ujawniono, że Prokuratura Regionalna we Wrocławiu skierowała do Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego cztery wnioski o podjęcie uchwał zezwalających na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sędziów: Łukasza Piebiaka, Jakuba Iwańca, Arkadiusza Cichockiego i Przemysława Radzika. Postępowanie dotyczy tzw. afery hejterskiej, a wśród ewentualnych zarzutów ma być m.in. przynależność do zorganizowanej grupy przestępczej.

Ta zapowiedź wywołała poruszenie w środowisku prawniczym. - To żenujące, nie ma szans, aby tak sformułowane zarzuty obroniły się w sądzie. Oczywiście pod warunkiem, że sprawa trafi do niezależnych sędziów, a nie upolitycznionych aktywistów – zauważyła doświadczona prokurator.

Dziennikarz „Codziennej” i Niezależnej.pl rozmawiał z sędziami, którzy znaleźli się na celowniku prokuratury.

– To forma represji wobec nas. Od początku nie godziliśmy się na obecny kształt wizji praworządności odwetowej. Ci ludzie muszą być naprawdę zdeterminowani, aby ferować zarzuty udziału w grupie przestępczej – mówi sędzia Iwaniec, zaznaczając, że jest „członkiem zorganizowanej grupy składającej się z licznych osób, sędziów, którzy walczyli o to, żeby wymiar sprawiedliwości był uzdrowiony, a którym to się nie udało”.

Z kolei sędzia Radzik dodaje: – Nie ukrywam, że dla mnie zaskoczeniem jest, że zdecydowano się postawić nam zarzuty udziału w grupie przestępczej, jakbyśmy byli bandytami z Pruszkowa czy Wołomina.

– To jest wynik prokuratury kierowanej przez pana Bodnara, prokuratury zemsty za działania, które przez sześć lat zmierzały do ograniczenia anarchizacji polskiego wymiaru sprawiedliwości – wskazuje.

Sędzia Piebiak jednoznacznie ocenia akcję wrocławskiej prokuratury i zarzuty przedstawione w piątkowym komunikacie.

– Rzekoma afera, animowana od pięciu lat przez wiele mediów polskojęzycznych, okazuje się picem, którego nawet neoprokuratorzy Bodnara nie potwierdzają. Bo w zarzutach nie ma nic, że mieliśmy – wspólnie i w porozumieniu, na dodatek pod moim przewodnictwem – hejtować sędziów – podkreśla. – Jest za to zarzut zorganizowanej grupy przestępczej. Absurdalny, ale ma brzmieć poważnie dla ludzi, którzy nie są prawnikami. W ten sposób prokuratura na siłę dodaje temu przedsięwzięciu powagi, bo inaczej o nią trudno – przyznaje.

Akcentuje też, że obecny prokurator generalny – jeszcze jako rzecznik praw obywatelskich – wielokrotnie powtarzał, że afera hejterska istniała.

– Jest zakładnikiem swoich słów, teraz ma instrumenty, żeby potwierdzić taką tezę. A w zhierarchizowanej prokuraturze zawsze znajdą się tacy, którzy będą chcieli wypełnić wolę szefa. – dodaje.

Wykorzystają opowieści zdrajcy?

W kreowaniu tzw. afery hejterskiej ważną rolę odegrał Tomasz Szmydt, czyli były sędzia, który niedawno uciekł do Mińska i obecnie jest pod „opieką” białoruskich oraz rosyjskich służb. Według sędziego Piebiaka byłoby arcyciekawe, gdyby prokuratura z Wrocławia posiłkowała się zeznaniami zdrajcy. A tego nie można wykluczyć.

– Ten człowiek kręcił się początkowo przy nas, a później przy prominentnych politykach Platformy Obywatelskiej – mówi Piebiak, który przypomina, że Szmydt najpierw zaprzeczał aferze, a po dwóch latach przekonywał, iż jednak istniała. – Wtedy był przyjmowany z honorami przez ówczesną opozycję, a dzisiejszych rządzących – wskazuje.

Według sędziego Piebiaka można założyć, że Szmydt od dłuższego czasu miał kontakty z białoruskimi służbami specjalnymi.

– I był przez nie zadaniowany. Po pierwsze, aby kręcić się przy politykach. Po drugie, aby budować narrację wygodną dla białoruskich lub rosyjskich mocodawców – opowiada były wiceminister sprawiedliwości. – Trudno nie przypuszczać, że to była realizacja instrukcji, które płynęły z Mińska lub Moskwy, polegających na potwierdzeniu afery i uderzeniu w nas, czyli jedyną – nie waham się tego powiedzieć – ekipę reformatorów usiłującą dokonać zmiany w wymiarze sprawiedliwości, odcięcia od postkomunizmu – wyjaśnia.

Cały tekst przeczytasz w dzisiejszej Gazecie Polskiej Codziennie

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Grzegorz Broński