10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Czynsz wzrósł 6-krotnie, na klatkach nie było prądu, nocowali bezdomni. Tak wyglądało życie w kamienicy przy Hożej po reprywatyzacji

- Kiedy pojawił się pan Marek M. musieliśmy płacić sześciokrotnie większy czynsz niż do tej pory, dostaliśmy wypowiedzeniu najmu, a później wezwanie do wypłaty odszkodowania na ponad 120 tysięcy złotych - zeznał przed komisją weryfikacyjną były mieszkaniec Hożej 25a Kamil Długosz.

fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

Komisja weryfikacyjna badała dziś reprywatyzacje nieruchomości przy ul. Hożej 23/25, 25 i 25a. Prawa do Hożej 25a "handlarz roszczeń" Marek M. kupił za 550 zł od starszych kobiet - spadkobierczyń właścicieli. Trwa śledztwo w tej sprawie.

Jako świadków na rozprawę komisji wezwano: mieszkańców nieruchomości oraz Krzysztofa Ratowskiego – b. kierownika działu nieruchomości dekretowych w Biurze Gospodarki Nieruchomościami; Jacka W. – referenta spraw oraz Izabellę Korneluk – prawniczkę Urzędu Miasta. Na rozprawę nie została wezwana prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Nie stawił się Marek M., którego reprezentuje pełnomocnik.

Kamil Długosz zeznał, że jego rodzina mieszkała przy Hożej 25a od 1928 roku aż do 2013 roku - w mieszkaniu o powierzchni ok. 80 mkw.

- W 2008 roku to się trochę zmieniło. Dostaliśmy wówczas pismo o wypowiedzeniu umowy najmu od Marka M. i wypowiedzenie wysokości czynszu

 - powiedział.

Przewodniczący komisji Patryk Jaki pytał świadka, jak zmieniło się życie jego rodziny po reprywatyzacji budynku.

- Kiedy w naszym życiu pojawił się pan M. przede wszystkim dostaliśmy informację, że musimy płacić czynsz sześciokrotnie większy niż do tej pory i otrzymaliśmy informację o wypowiedzeniu najmu

 - zeznał świadek. Jak przyznał czynsz został podwyższony z 500 złotych na 3 tysiące złotych.

Dopytywany o niedogodności świadek wskazał, że w latach 2009-2013 nie było prądu na klatkach.

- Lokatorzy chodzili po ciemku z komórką, która oświetlała drogę

 - zeznał. Sama klatka schodowa według świadka "cały czas była brudna", "leżały tam śmieci", "były tam też dwie osoby bezdomne, które tam przebywały".

- Wszystkie piwnice były opróżnione, wyburzone były wszystkie ściany

 - mówił i dodał, że było to zgłaszane na policję. Po opuszczeniu przez rodzinę świadka mieszkania przy Hożej, "dostaliśmy od miasta lokal w Śródmieściu", ale jak przyznał mieszkanie było mniejsze, ok. 60 mkw.

Zapytany przez Jakiego, czy Marek M. żądał później odszkodowań za okres, kiedy rodzina świadka przebywała w lokalu.

- Dostaliśmy pismo o wypłatę odszkodowania dla pana M. Była to kwota w okolicach 100 tysięcy złotych. Z odsetkami, było ponad 120 tysięcy, jak nie więcej

 - zeznał. Jak dodał, była "to różnica między tym, co mieliśmy płacić, a co płaciliśmy do administracji".

- Sprawa została zgłoszona przez pana Marka do sądu. Sąd przyznał rację Markowi M., że musimy zapłacić te pieniądze. Później skończyło się sprawą komorniczą. Po sprawie pan M. wyszedł z propozycją ugody, którą zawarliśmy

 - powiedział. Jak doprecyzował "kwota na ugodzie wynosiła 25 tysięcy złotych".

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#komisja weryfikacyjna #afera reprywatyzacyjna #reprywatyzacja #marek m. #Warszawa #Hoża

redakcja