Na Białorusi trwają protesty po wyborach prezydenckich, które odbyły się 9 sierpnia. Tysiące Białorusinów każdego dnia wychodzi na ulice domagając się powtórzenia głosowania. Z kolei Alaksandr Łukaszenka uważa, że to USA i państwa Unii Europejskiej, w tym Polska, są odpowiedzialne za podburzanie nastrojów społecznych w jego kraju.
O możliwe scenariusze rozwoju konfliktu za naszą wschodnią granicą portal Niezależna.pl spytał historyka, politologa i działacza opozycyjnego w okresie PRL dr Jerzego Targalskiego.
- Teraz oglądamy etap usuwania Alaksandra Łukaszenki. Jednak po tej operacji władze i tak będą prorosyjskie, bo inne być nie mogą. Na Białorusi nie ma żadnej bazy prozachodniej. Najważniejszym celem powinno teraz być jej tworzenie, żeby za kilka lat, przy następnym rozdaniu mogła decydować o przejściu Białorusi do obozu Zachodniego
– tłumaczy dr Targalski
Dodał również, że „tworzenie zalążka Zachodu możemy rozpocząć pomocą dla opozycji białoruskiej”.
- Trzeba jej pomóc, mimo że jest ona kierowania przez opcję prorosyjską, ale nie ma innej możliwości. Chodzi o stworzenie punktu wyjścia do przyszłego rozdania i warunkiem, że pojawi się i skonsoliduje opcja prozachodnia jest odejście Łukaszenki. Dopóki jest Łukaszenka, dopóty się nie możliwości żadnego rozwoju na Białorusi
– mówi nam.
Politolog zwraca również uwagę, że polska dyplomacja „powinna udzielić pomocy logistycznej i finansowej mediom białoruskim, i to tym, które będą wzmacniały tożsamość narodową”.
- Teorie Łukaszenki dotyczące tego, że to m.in. USA i Polska stoją za protestami są skierowane do Putina i Białorusinów. Do Putina, żeby zyskać jego poparcie. Z kolei do Białorusinów, bo myśli, że społeczeństwo na tyle obawia się ingerencji Polski w ich sprawy wewnętrzne, że natychmiast zdecyduje się go poprzeć . To są bzdury i nie należy do tych słów przywiązywać żadnej wagi
– mówi dr Targalski.