Jak przekazał dyrektor Prawosławnego Metropolitalnego Ośrodka Miłosierdzia ELEOS ks. Doroteusz Sawicki - od początku wojny na Ukrainie w cerkwiach prawosławnych w Polsce pojawia się coraz więcej wiernych. "Zdarzają się sytuacje, kiedy w jednej rodzinie ludzie są różnego wyznania" - dodaje.
Ks. Sawicki zastrzegł, że ELEOS pomaga wszystkim uchodźcom, bez względu na przynależność wyznaniową. "Naszymi podopiecznymi są ludzie różnych wyznań. Mieliśmy w naszych ośrodkach nawet Syryjczyków i Etiopczyków, którzy pracowali na Ukrainie i po wybuchu wojny przez Polskę próbowali wrócić do swojej ojczyzny. Pomagamy Ukraińcom różnego wyznania - baptystom, świadkom jehowy oraz tym, którzy nie wyznają żadnej religii. Wszyscy są dziećmi Bożymi dotkniętymi nieszczęściem wojny" - stwierdził.
Podkreślił, że jeśli uchodźcy są wyznawcami prawosławia i chcą mieszkać bliżej cerkwi, aby móc uczestniczyć w nabożeństwach, to ELEOS uwzględnia takie prośby.
"Zdarzają się sytuacje, kiedy w jednej rodzinie ludzie są różnego wyznania. Spotkałem się z sytuacją, kiedy ojciec był wiernym cerkwi Patriarchatu Moskiewskiego, a syn Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego. Przyjęliśmy obu"
- mówił.
Ks. Sawicki poinformował, że ok. 40 proc. środków ELEOS przeznacza na pomoc tym, którzy pozostali na Ukrainie.
"Wysłaliśmy już ok. 20 transportów międzynarodowych. Parafie, klasztory i inne prawosławne ośrodki diecezjalne również wysyłają na Ukrainę swoje dary. Najczęściej są to transporty żywności, ubrań oraz leków. Ostatnio wysłaliśmy np. tir z 6 tonami mięsa, transport środków higienicznych i papieru toaletowego oraz respiratory po 200 tys. zł za sztukę"
- wymienił duchowny.
Dodał, że przy organizacji transportów ELEOS współpracuje z różnymi ośrodkami, m.in. Polskim Czerwonym Krzyżem, Ministerstwem Zdrowia itp. "Nasze dary trafiają do różnych miast m.in. do Charkowa, Dniepropietrowska, Łucka czy Włodzimierza Wołyńskiego" - zaznaczył.
Ks. Sawicki podkreślił, że od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę w cerkwiach prawosławnych w Polsce pojawia się coraz więcej wiernych. "Staramy się otoczyć te osoby opieką. W parafiach jest więcej nabożeństw, niż wcześniej. Duchowni odwiedzają też ośrodki dla uchodźców, zwłaszcza te duże, jak warszawski Torwar, gdzie zatrzymuje się kilka tysięcy osób. Tam prowadzimy spotkania duszpasterskie i odprawiamy nabożeństwa" - powiedział.
"Przez cały czas zachęcamy do modlitwy, do tego, by jednoczyć się w tym trudnym czasie, by w naszym sercu nie rodziła się frustracja, depresja czy złość, ale byśmy okazywali miłosierdzie, przyjaźń i otwartość na drugiego człowieka" - dodał.
Wyjaśnił, że do Polski przybyli z Ukrainy także prawosławni duchowni. "Staramy się umożliwić im pracę duszpasterską wśród uchodźców" - powiedział szef ELEOS.
Ks. Sawicki zastrzegł, że - zgodnie z prawem kanonicznym - duchowni należący do Kościoła Prawosławnego Ukrainy nie mogą posługiwać w Polskim Autokefalicznym Kościele Prawosławnym. "Odstępując od cerkwi prawosławnej i wstępując do cerkwi (zwierzchnika Kościoła Prawosławnego Ukrainy) Epifaniusza wiedzieli, na co się decydują" - podkreślił.
Jak wyjaśnił, "wymogi kanoniczne wobec duchownych są znacznie wyższe, niż wobec ludności świeckiej". "Wobec świeckich, którzy znaleźli się w takiej sytuacji nie ze swojej winy, stosuje się ekonomię cerkiewną ku zbawieniu duszy ludzkiej. Oznacza to, że wierni świeccy mogą przyjąć Eucharystię w naszym Kościele w sytuacji zagrożenia życia i nie będzie to oznaczało zmiany wyznania. Jednak w każdej innej sytuacji, poza bezpośrednim zagrożeniem życia, przyjęcie Eucharystii w innej wspólnocie, niż własna, oznacza zmianę wyznania" - powiedział.