Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Co znowu wymyślił Kropiwnicki ws. wyborów? "Ktoś zły może chodzić i zabierać karty"

- Ktoś zły może chodzić i zabierać niewypełnione karty wyborcze. Wybory prezydenckie mogą zostać sfałszowane – powiedział w programie "#Jedziemy" Michała Rachonia na antenie TVP INFO Robert Kropiwnicki, poseł Platformy Obywatelskiej.

We wtorek sejm przyjął ustawę, według której zaplanowane na 10 maja wybory prezydenckie odbędą się korespondencyjnie. Zdaniem Prawa i Sprawiedliwości to jedyna możliwość na przeprowadzenie w bezpieczny sposób wyboru głowy państwa. Ten pomysł nie podoba się przedstawicielom opozycji.

Reklama

- To nieuprawniony zamach stanu. Rząd de facto staje się organizatorem wyborów. Według ustawy, ich organizacja trafia z Państwowej Komisji Wyborczej do ministra aktywów państwowych. Znika kontrola społeczna, bo wcześniej przedstawiciele wszystkich komitetów zasiadali na wszystkich szczeblach komisji. Teraz jedna komisja przypadać będzie na jedną gminę

– stwierdził Kropiwnicki. 

Jego zdaniem osiemnastoosobowa komisja nie poradzi sobie z tak dużą liczbą głosów. – W mojej rodzinnej Legnicy kilkanaście osób będzie sprawdzać kilkadziesiąt tysięcy kart – zauważył poseł Platformy Obywatelskiej. 

Kropiwnicki dostrzegł też groźbę sfałszowania wyborów.

– Frekwencja przeważnie sięga 50-60 procent. To oznacza, że około 15 milionów kart trafi do osób w ogóle niezainteresowanych wzięciem udziału w głosowaniu. Ktoś zły może zabierać niewypełnione karty ze skrzynek pocztowych, wypełniać je i dostarczać do lokali wyborczych

– puścił wodzę fantazji Kropiwnicki.

Na pytanie prowadzącego, jak to będzie możliwe, bo do prawidłowego oddania głosu trzeba będzie wpisać m.in. nr PESEL, Kropiwnicki nie potrafił znaleźć sensownej odpowiedzi. 

Pytany, o to dlaczego teraz Platforma jest przeciw głosowaniu korespondencyjnemu, skoro wcześniej to dzięki PO istniała taka możliwość oddania głosu, Kropiwnicki odpowiedział. – Ono jest niezwykle pomocne np. dla Polonii. Obywatel nie musi jechać do konsulatu czy ambasady, tylko może oddać głos pocztą. Ale przy 30 milionach uprawnionych do głosowania w ten sposób powstanie gigantyczny bałagan – dodał Kropiwnicki.

Teraz ustawa dot. głosowania korespondencyjnego trafiła do Senatu, który zgodnie z prawem ma 30 dni na przeprowadzenie drugiego czytania. 

Reklama