Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Breżniewizacja PO. Tomasz Sakiewicz o politycznych szansach obozu Tuska

Czytam z zainteresowaniem analizy politologów i socjologów, które wskazują na wielkie umiejętności polityczne Donalda Tuska, bo po przegranych wyborach prezydenckich odbudował swoje poparcie i nikt już nie kwestionuje jego przywództwa w koalicji rządowej - pisze Tomasz Sakiewicz w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska".

To może warto przeanalizować szczegóły tej sytuacji. Donald Tusk rzeczywiście bardzo pomógł Rafałowi Trzaskowskiemu przegrać te wybory, choć jest bzdurą, że zrobił to celowo. Pomógł przegrać, bo źle rządzi, a w samej kampanii popełnił kardynalne błędy. Największym było izolowanie kandydata od realnej debaty, w której Trzaskowski miał szanse. Sprawa Murańskiego jedynie dobiła prezydenta Warszawy. 

Donald Tusk przejął władzę nie dlatego, że wygrał wybory parlamentarne (bo przecież w nich nie zwyciężył), lecz dlatego, że miał dużo większą zdolność koalicyjną niż PiS, i sam nie ciesząc się zbytnim uznaniem, skorzystał z popularności liderów koalicyjnych partii. Aby więc mieć szanse na przedłużenie swoich rządów, musi odbudować własną popularność lub zadbać o poparcie dla swoich przystawek. Jedno i drugie jest w kryzysie. Dwóch liczących się koalicjantów nie przekracza progu wyborczego, a trzeci jest nieznacznie powyżej progu. Jeżeli jednak jeszcze chwile porządzi z Tuskiem i ten zejdzie pod próg. 

Odbudowa poparcia dla koalicjantów musiałaby się odbywać kosztem spójności obozu władzy. O ile nie ma nic dziwnego w tym, że poszczególne partie opozycji zgłaszają przeciwstawne projekty, to w przypadku rządzących liczy się tylko to, co realnie wchodzi w życie. Na tym polega władza. Tusk mógł więc bez trudu zabrać poparcie napompowanym przez niego przystawkom, ale nie ma nawet za bardzo jak ich znowu podpompować. 

Czy może więc sam wygrać wybory? Teoretycznie jest to możliwe, tylko musiałby zachowywać się inaczej niż teraz. Przede wszystkim wściekle atakując przeciwników i opierając się na radykałach typu Giertych, traci poparcie niezdecydowanych i mobilizuje opozycję. To niezwykłe, że na jego działaniach zyskuje najbardziej Grzegorz Braun, który przypomina poglądami młodego Giertycha. Może to jednak nie taki przypadek… Radość, że PiS bez obu Konfederacji, lub przynajmniej jednej, nie będzie mógł rządzić, to euforia pasażerów Titanica, którzy dostrzegają mankamenty podróży innym statkiem. 

Tusk doprowadził do trwałego przesunięcia elektoratu na prawo. Jego działanie przyniosło jeden pozytywny dla niego skutek: nikt nie neguje go w tej chwili w roli premiera. Ale to żywienie Tuska kosztem przystawek jest jak podtrzymywanie Breżniewa pod koniec życia pierwszego sekretarza KPZR. Po Breżniewie nikt już Sowietów nie mógł uratować. 

 

Źródło: Gazeta Polska

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane