Krzysztof Brejza, poseł Platformy Obywatelskiej, zdaje się wcielać w rolę pełnomocnika Donalda Tuska. Kilkakrotnie \"przywoływał do porządku\" innych członków komisji, którzy dopytywali byłego premiera. Szybko odpowiedział mu poseł Prawa i Sprawiedliwości, Bartosz Kownacki.
Szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) pytała byłego premiera, jak ocenia nadzór nad służbami specjalnymi, które - jak mówiła - "miały pełną wiedzę" dziewięć miesięcy przed wybuchem afery Amber Gold i "nic nie zrobiły".
Muszę bardzo wyraźnie powiedzieć, że mija się pani z prawdą pani poseł... – odpowiedział były premier.
Na tę uwagę przerwał wypowiedź Tuskowi poseł PiS Jarosław Krajewski, który powiedział: "wydaje się, że od przewodniczącego Rady Europejskiej spodziewalibyśmy się odrobinę elegancji".
Staram się używać sformułowań możliwie delikatnych – odpowiedział Krajewskiemu Tusk.
Pani przewodnicząca mija się z prawdą. To bardzo delikatna recenzja tego, co teraz robicie. Sformułowanie, że w sprawie Amber Gold służby niczego nie robiły, jest nieprawdziwe. I państwo o tym wiecie, ponieważ wasza praca, jako komisji, udokumentowała to w sposób jednoznaczny – stwierdził Donald Tusk.
W roli "adwokata" Tuska wystąpił zatem nie kto inny, jak poseł PO, Krzysztof Brejza, zarzucając innym członkom komisji, że "przerywają" Tuskowi. Na odpowiedź nie musiał długo czekać.
Panie pośle, jeśli pan Tusk będzie potrzebował pełnomocnika to skorzysta z Romana Giertycha – powiedział Bartosz Kownacki (PiS), na co Brejza już nie odpowiedział.