Przez kilka lat mieliśmy naprawdę piękną tradycję. Pokazaliśmy, że to poprzednie rządy nie pozwoliły obchodzić tego święta w sposób radosny. Dzisiaj po raz pierwszy od tych kilku lat zdarzyły się prowokacje, zadyma - powiedział w programie "W punkt" szef warszawskiego klubu "Gazety Polskiej" Adam Borowski, który uznał, że dzisiejsze wydarzenia zniszczyły piękną tradycję ostatnich lat.
Borowski oraz Jacek Liziniewicz byli dziś gośćmi redaktora Tomasza Sakiewicza w programie Telewizji Republika "W punkt" byli. Ich rozmowa dotyczyła dzisiejszych wydarzeń z Marszu Niepodległości.
Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" zapytał, z czego zapamiętane zostaną tegoroczne obchody Święta Niepodległości. - Tegoroczny Marsz Niepodległości okazał się bardzo kontrowersyjny - zauważył.
- Była idea godnego w warunkach pandemii, zresztą wymyślonego przez "Gazetę Polskę", marszu przez przejazd samochodów. Niestety duża grupa ludzi nie zastosowała się do apeli organizatorów, pana premiera i pana prezydenta, żeby nie organizować zgromadzenia ulicznego. Przez kilka lat mieliśmy naprawdę piękną tradycję. Pokazaliśmy, że to poprzednie rządy nie pozwoliły obchodzić tego święta w sposób radosny. Dzisiaj po raz pierwszy od tych kilku lat zdarzyły się prowokacje, zadyma
- powiedział Adam Borowski.
- Rzeczywiście mogło być tak, że przedstawiciele Antify mogły się w ten marsz wedrzeć, żeby spowodować prowokacje. Drugiej stronie właśnie o to chodziło, żeby zatrzymać to radosne świętowanie 11 listopada. Teraz w całej Europie będzie mówione, że tutaj maszerują faszyści. To pożywka dla Lewicy, która będzie mówiła, że w tych demonstracjach lewicowych, antycywilizacyjnych nie doszło do walk ulicznych, do podpalenia mieszkania. To bardzo smutne. Organizatorzy powinni wyciągnąć z tego wnioski
- stwierdził szef warszawskiego klubu "Gazety Polskiej".
Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" zapytał Jacka Liziniewicza, czy wpływ na wydarzenia z dzisiaj mogły mieć nawoływania polityków Konfederacji, którzy przekonywali, że epidemia koronawirusa jest wymyślona. - Mamy zupełnie szaleństwo Grzegorza Brauna, który opowiada, że to jest jakiś spisek - zauważył.
- Rzeczywiście dla Konfederacji istotna jest grupa osób kwestionująca pandemię. Oni zarabiają punkty wśród społeczeństwa, bo wiele osób jest dotkniętych obostrzeniach, czy też miękkim lockdownem, który wprowadził rząd. Siłą rzecz przedsiębiorcy, branża gastronomiczna, wszyscy ci, których działalności została ograniczona, skłonni są iść w kierunku tych polityków, którzy mówią im to, co oni chcą usłyszeć, czyli to, że pandemii nie ma. Nie zmienia tego fakt, że pan poseł Dziambor, który również był w tej grupie antypandemistów, teraz sam leży w szpitalu
- wyjaśnił Jacek Liziniewicz.