Dwa tygodnie temu strona polska podpisała z Amerykanami umowę zakupu 32 samolotów wielozadaniowch F-35. Inwestycja w obronność wywołała wiele nieprzychylnych komentarzy ze strony opozycji, która krytykowała przede wszystkim cenę zakupu - 4,6 mld dolarów. - Polski rząd miał możliwość przystąpienia do programu F-35 na przełomie 2008 i 2009 r. i odrzucił wtedy ofertę. Dziś program ten jest zamknięty - powiedział w wywiadzie obecny minister obrony narodowej, Mariusz Błaszczak.
W rozmowie z "Gościem Niedzielnym" Błaszczak podkreślił, że samoloty, na dostawę których podpisano niedawno umowę z Amerykanami, w bardzo dużym stopniu podniosą poziom naszych zdolności obronnych.
- To przeskok technologiczny dla naszego wojska
- zaznaczył minister.
Błaszczak powiedział też, że zarzuty dotyczące zakupu samolotów bez serwisu są nieprawdziwe.
- Kupiliśmy samolot wraz z pakietem szkoleniowym i pakietem logistycznym, czyli z całym systemem, także z serwisem, który pozwala na utrzymanie - mówił szef MON.
Z kolei na zarzut dotyczący konieczności dołożenia co najmniej 4,6 mld zł w celu osiągniecia pełnej sprawności przez F-35 odparł: "takie twierdzenie jest nieuzasadnione".
- Oczywiście będziemy inwestować w infrastrukturę lotniskową, ale to jest pewien proces, który kontynuujemy, gdyż już mamy lotniska przystosowane do F-35
- powiedział.
Pytany o brak offsetu w podpisanym kontrakcie zwrócił uwagę, że polski rząd otrzymał ofertę przystąpienia do programu F-35 na przełomie 2008 i 2009 r.
- Gdybyśmy to zrobili, teraz mielibyśmy udział w produkcji tego samolotu. Jednak ówczesny szef MON Bogdan Klich odrzucił tę ofertę.(...) Dziś program F-35 jest zamknięty, uczestniczy w nim dziewięć państw. One w niego zainwestowały, ale mają korzyści polegające na tym, że współprodukują ten samolot i mają udział w zyskach z jego sprzedaży
- dodał Błaszczak.