Migranci skupieni przy przejściu granicznym Bruzgi po stronie białoruskiej spakowani opuszczają koczowisko. Na razie nie wiadomo, dokąd są kierowani. - Widzimy, że część grupy zabiera ze sobą kłody drewna - doprecyzowała podczas konferencji prasowej rzeczniczka SG, ppor. Anna Michalska.
Dziś informowaliśmy, powołując się na ustalenia Straży Granicznej, że skupieni przy przejściu Bruzgi na Białorusi migranci są spakowani i opuszczają koczowisko. Grupa ta liczy ok. 2000 osób.
Obserwujemy, że cudzoziemcy koczujący po stronie białoruskiej🇧🇾, w pobliżu przejścia granicznego Bruzgi, spakowali się i opuszczają obozowisko. Przemieszczają się pod nadzorem białoruskich służb w nieznane miejsce. #zgranicy pic.twitter.com/SwvKtJRA5s
— Straż Graniczna (@Straz_Graniczna) November 17, 2021
Do sprawy odniósł się wiceszef ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik.
"Dostałem informację, że Łukaszenka postawił pierwsze autobusy, do których wsiadają migranci i odjeżdżają. Koczowisko pod Kuźnicą powoli pustoszeje" - poinformował Maciej Wąsik.
Podczas konferencji prasowej, rzeczniczka Straży Granicznej, ppor. Anna Michalska potwierdziła, że są podstawiane przez stronę białoruską autokary, jednak jest ich "niewiele".
- Czekamy na rozwój wydarzeń. Strona białoruska jest zupełnie nieprzewidywalna - oceniła Michalska.
Dodała, że część migrantów, która opuszcza koczowisko przy przejściu granicznym zabiera ze sobą kłody drewna. Takie kłody służyć mogą do niszczenia ogrodzenia z drutu kolczastego, tzw. concertiny.
Ppor. Michalska wskazała, że obecnie przy granicy nie ma innego koczowiska po stronie białoruskiej.
- Wiemy, że są grupy w głębi lasu, tak jak w okolicy miejscowości Dubicze, gdzie co noc próbują przekroczyć granice - dodała.