- Tylko teraz czekać, aż te twitty pana Sutryka będą tłumaczone na język angielski, czy niemiecki i pokazywane będą na całym świecie, jako dowód na to, że być może Polacy byli współwinni zbrodniom niemieckim - powiedział wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz w programie Michała Rachonia #Jedziemy. Polityk odniósł się w ten sposób do dwuznacznych oświadczeń prezydenta Wrocławia w rocznicę pogromu Żydów.
Wczoraj cała Polska świętowała 101 rocznicę odzyskanie niepodległości. Odbyło się tysiące uroczystości, które czciły bohaterów naszej wolności, a przez Warszawę przeszedł wielotysięczny Marsz Niepodległości.
Licznie zgromadzeni uczestnicy przybyli na marsz z flagami Polski oraz transparentami z patriotycznym hasłami. Widać na nich było napisy takie jak "Bóg, honor i ojczyzna" oraz "Warto być Polakiem". Wśród uczestników marszu byli m.in. przedstawiciele historycznych organizacji rekonstrukcyjnych oraz grupy motocyklowe. W okolicy Pałacu Kultury i Nauki, ronda Romana Dmowskiego i przy wejściu do metra powstało biało-czerwone miasteczko.
We Wrocławiu także miał odbyć się podobny marsz, ale po przejściu około 200 metrów został rozwiązany przez władze miasta, co spowodowało wiele incydentów i interwencję policji.
#ŚwietoNiepodległości we #Wrocław.iu według prezydenta miasta #JacekSutryk: broń gładkolufowa, armatki wodne, gaz łzawiący, pacyfikacja policji. #MarszNiepodleglosci #11listopada pic.twitter.com/kkk2UDOxHH
— Lesław Pajek (@leslawpajek) November 11, 2019
Awanturę podczas marszu we Wrocławiu poprzedziły dziwne deklaracje prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka, który w mediach społecznościowych opublikował wpis, w którym wyrażał ubolewanie z powodu "Kristallnacht", czyli pogromu Żydów, do którego doszło 81 lat temu w niemieckim wówczas mieście Breslau.
- Są takie daty w naszej historii, o których wolelibyśmy zapomnieć. Ale na przekór temu musimy o nich pamiętać. Są takie noce, w rocznice których chcielibyśmy milczeć. Ale na przekór temu musimy zabrać głos. 81 lat temu mieszkańcy Breslau wystąpili przeciwko mieszkańcom Breslau
- napisał na Twitterze prezydent Wrocławia.
Są takie daty w naszej historii, o których wolelibyśmy zapomnieć. Ale na przekór temu musimy o nich pamietać. Są takie noce, w rocznice których chcielibyśmy milczeć. Ale na przekór temu musimy zabrać głos. 81 lat temu mieszkańcy Breslau wystąpili przeciwko mieszkańcom Breslau. pic.twitter.com/mlFxeGyS29
— Jacek Sutryk (@SutrykJacek) November 9, 2019
Z wpisu Sutryka wynikało, że mieszkańcy dzisiejszego polskiego Wrocławia są współwinni hitlerowskim pogromom w ówczesnym Breslau.
O tej skandalicznym zachowaniu władz wrocławskiego ratusza dyskutowano dzisiaj w programie Michała Rachonia #Jedziemy.
Wiceminister cyfryzacji komentując zachowanie urzędników podkreślił, że trudno jest zrozumieć, jak można porównywać obecny Wrocław z niemieckim Breslau.
- To nie jest tylko tłumaczenie na niemiecki. Określenie Breslau kojarzy się Polakom z niemiecką, nazistowską okupacją.(...) W latach trzydziestych to nie Polacy tworzyli historię Wrocławia. Tą tragiczną historię tworzyli Niemcy. (...) To nie jest nasza historia.
- wskazał Andruszkiewicz.
- Tylko teraz czekać, aż te twitty pana Sutryka będą tłumaczone na język angielski, czy niemiecki i pokazywane będą na całym świecie, jako dowód na to, że być może Polacy byli współwinni zbrodniom niemieckim
- dodał.
Wiceminister cyfryzacji nawiązał w tym kontekście do skandalu wywołanego filmem o ukraińskim zbrodniarzu Iwanie Demianiuku, który był emitowany na platformie cyfrowej Netflix, gdzie autorzy zaprezentowali współczesną mapę Polski z naniesionymi na nią niemieckimi, nazistowskimi obozami śmierci.
Andruszkiewicz podkreślił, że polski rząd włącza się aktywnie w zwalczanie tego typu kłamstw historycznych, o czym świadczy m.in. list Mateusza Morawieckiego do szefa Netflixa.
Odnosząc się do rozwiązania we Wrocławiu wczorajszego marszu w rocznicę odzyskania niepodległości, Andruszkiewicz podkreślił, że była to decyzja władz miasta, a nie polskiego rządu.
- My uważamy, że nie należy tego typu marszów rozwiązywać siłowo, dlatego, że to może prowadzić do niepotrzebnych konfliktów. Jeśli mamy jakikolwiek wpływ ta demonstracje, to staramy się, aby one spokojnie przebiegły i niech opinia publiczna ocenia jakie tam poglądy były artykułowane, natomiast my nigdy nie popieramy skrajnych działań i skrajnych haseł.
- powiedział Andruszkiewicz.