Informowaliśmy niejednokrotnie o sędziach – a nawet ich żonach – którzy kradli w sklepach. Pisaliśmy też o sędzi z Trójmiasta, która w wieku 37 lat, zaledwie po trzech latach pracy w zawodzie, poszła na emeryturę, wynoszącą ponad sześć tysięcy złotych. Teraz pora na jeszcze inny przykład szczególnego postępowania przedstawicielki „nadzwyczajnej kasty”.
Działalność sędzi z Sądu Rejonowego w Sopocie opisał „Fakt”. Z informacji, do których dotarł dziennik, wynika, że kobieta, począwszy od 2010 roku, zlecała wydawanie opinii pewnemu lekarzowi biegłemu. Nie byłoby w tym nic niezwykłego,
gdyby ów lekarz nie był najpierw jej kochankiem, a później mężem.
Kiedy na początku 2012 roku dowiedzieli się o trwającym w najlepsze procederze przełożeni sędzi, złożono wniosek o postępowanie dyscyplinarne w jej sprawie. I co się stało wtedy?
Otóż sędzia nagle strasznie się rozchorowała i szybko poszła na zwolnienie.
CZYTAJ WIĘCEJ: Złodzieje w togach. Sędziowie kradli co popadnie: pendrive, wiertarka, a teraz nawet... spodnie
Z diagnozy wynikało, że kobietę niespodziewanie dopadła depresja, która trwała, trwała, i trwała… Wreszcie w lipcu 2016 roku orzeczono, że sędzia „
nie będzie mogła stanąć przed sądem ani teraz ani nigdy, ponieważ nie będzie w stanie prowadzić skutecznej obrony, a nawet mając obrońcę może mu przeszkadzać z powodu niskiej samooceny i brania na siebie win”.
Co więcej,
postępowanie dyscyplinarne w jej sprawie właśnie zostało umorzone, ponieważ sprawa się przedawniła. A sama sędzia? Od lipca 2014 roku jest w stanie spoczynku i pobiera sędziowską emeryturę. W wysokości, o jakiej większość może tylko pomarzyć.
CZYTAJ WIĘCEJ: Taka to pożyje. Była sędzia kosi niezłą emeryturę i ma… 37 lat!
Źródło: fakt.pl,niezalezna.pl
#nadzwyczajna kasta
#sąd
#Sopot
#sędzia
plk