Początek stycznia to trudny okres dla działaczy KOD-u. Na jaw wyszło, że lider Mateusz Kijowski zarabiał niemałe pieniądze na organizacji. Na koniec dolał oliwy do ognia twierdząc, że... KOD to tak naprawdę on. Fanów ruchu ubywa, zwolennicy odchodzą... czyżby to zwiastowało koniec „obrońców demokracji”? Są jednak zatwardziali kodziarze, którzy zostaną z Kijowskim na dobre i na złe, a jak trzeba, to i swoich byłych kolegów zmieszają z błotem.
Dostało się byłej koordynatorce KOD-u na Warmię i Mazury Ance Grzybowskiej za wypowiedź dla „Wiadomości”.
Dla nas to, co się stało w KOD-zie w ciągu ostatnich dwóch dni, to jest absolutny szok. Myśmy pojęcia nie mieli, że takie sprawy się dzieją. Mateusz Kijowski powinien absolutnie zawiesić swoje członkostwo w KOD-zie i przestać być na ten czas przewodniczącym
- powiedziała była koordynatorka regionalna.
Jej słowa nie pozostały bez echa w środowisku kodziarzy. Była działaczka skomentowała to na swoim profilu na portalu społecznościowym.
Tymczasem Kijowski ratuje się jak może, jednak każde kolejne bezsensowne tłumaczenie pogrąża go coraz bardziej. Lider najwyraźniej ciągnie za sobą na dno całą organizację. Oficjalny profil KOD-u na Facebooku pierwszy raz od 13 miesięcy zanotował spadek fanów. Setki ludzi wzięło sobie do serca słowa lidera: „KOD to Mateusz”. Pewnie poczuli się niepotrzebni.
W szeregach „obrońców demokracji” panika. Pytanie, jak długo jeszcze dawni przyjaciele Kijowskiego będą chcieli go znać...
Źródło: twitter.com,niezalezna.pl
##Kijowskigate
#Mateusz Kijowski
#spadek poparcia
#KOD
bm