Jeśli „obrońcy demokracji” myśleli, że coś znaczą, to Mateusz Kijowski postanowił ich z tego błędu wyprowadzić. Napisał, że KOD to on. Później wpis usunął, a biuro prasowe komitetu próbowało jakoś zatrzeć złe wrażenie po słowach lidera. Na próżno – mleko się rozlało.
Początek 2017 roku zaczął się dla Mateusza Kijowskiego fatalnie. Najpierw wyszło na jaw,
że firma jego i jego żony zarabiała na KOD-zie. Co więcej, kolejnymi tłumaczeniami pogrążał się coraz bardziej. W końcu obwieścił, że organizacja to tak naprawdę tylko on.
„Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Dziękuje wszystkim serdecznie” – napisał Mateusz Kijowski na Facebooku. Kiedy jedna z internautek przypomniała mu jego słowa, że Komitet Obrony Demokracji to „sprawy, nie ludzie”, ten odparł jej, że… „
KOD to Mateusz”. Wpis szybko został usunięty, ale nie umknął on uwadze internautów i mediów.
Biuro prasowe KOD w odpowiedzi na pytania portalu tvp.info napisało: „
Czy KOD to Mateusz Kijowski? Oczywiście, że nie. KOD to nie jedna osoba, to setki tysięcy ludzi, których połączyła wspólna idea. Mateusz Kijowski mówił to z resztą wielokrotnie”.
W informacji przesłanej portalowi dodano też, że „
większość postów na swoich kanałach social media Mateusz Kijowski publikuję samodzielnie. Natomiast oczywiście wspiera go grupa administratorów. Jeden z nich przez pomyłkę wstawił swój komentarz, chwilę potem go usunął”.
Czy to tłumaczenie brzmi wiarygodnie?
Źródło: TVP Info,niezalezna.pl
#KOD
#KOD to Mateusz
#Mateusz Kijowski
plk