Był trzynaście razy aresztowany w PRL. Brutalnie pobity przez piętnastu ubeków. Przez rok internowany. Teraz prokurator Stanisław Wieśniakowski kwestionujący jego krzywdy doznane od komunistów nazywa go najemnikiem, który wystawiał się na represje, bicie i zatrzymywanie z wizją przyszłego zysku tytułem zadośćuczynienia.
Członka Konfederacji Polski Niepodległej Grzegorza Rossę traktowano w PRL z całą brutalnością. Bezpieka zrujnowała mu życie, nękała go regularnymi zatrzymaniami. W procesie sądowym jest mowa o 13. W stanie wojennym został internowany na rok. Jednak ani to ani brutalne pobicie działacza KPN przez 15 ubeków w PRL-u nie przekonuje prokuratora Stanisława Wieśniakowskiego z warszawskiej prok. okręgowej, by uznał prawo działacza niepodległościowego do uzyskania przez opozycjonistę godnego zadośćuczynienia.
Prokurator zaprotestował wobec przyznania Rossie w czerwcu br. przez Sąd Okręgowy w Warszawie zadośćuczynienia wysokości 33 tys. za nękanie w PRL.
Apelację złożył też pełnomocnik Rossy – mec. Antoni Łepkowski. To dlatego, że sąd mimo uznania, że celem działań wymierzonych w opozycjonistę było zrujnowanie mu życia, ostatecznie potraktował bezprawność zatrzymań pospolicie. Tak jak błędne decyzje prawne w przypadkach pospolitych spraw kryminalnych. Odzwierciedla to znacznie zaniżona, jak podkreśla mec. Łepkowski, kwota rekompensaty.
Wiele uwagi poświecił też krytyce apelacji prokuratury. Adwokat zaznaczył on, że zawiera ona błędy prawne – jest nieprofesjonalna ale przede wszystkim etycznie niedopuszczalna.
Prokurator Wieśniakowski zapisał w apelacji, że uznanie roszczeń „
narażałoby wnioskodawcę jak i – oceniający rozmiar jego krzywd – wymiar sprawiedliwości na doniosły w społecznym odczuciu zarzut, iż swoją niepodległościową działalność realizował nie tyle w celach ideowych, co jako specyficzną formę najemnictwa z niepewnym, odroczonym terminem płatności”.
To jest szczyt nieetycznego podejścia. Niewiarygodne, by wymyślić, że skoro w 2015 roku ktoś żąda jakiegoś zadośćuczynienia, to znaczy, że w latach 80-tych podejmował działania niepodległościowe licząc na późniejszy zysk. To zwykły skandal. Prokurator nie może czegoś takiego pisać, bo dotyczą bezpośrednio tych ludzi, którzy walczyli za ojczyznę
– mówił mecenas Łepkowski.
Prokurator Wieśniakowski usiłował wytknąć też, że Rossa wcześniej dostał 80 tys. zł za internowanie, i wtedy nie protestował, lecz przeciwnie jego pełnomocnik domagał się jedynie przyspieszenia wypłaty tej kwoty. –
Nie uznaliśmy tej kwoty za adekwatną, ale musiałem wnieść o wypłatę pieniędzy, bo Grzegorz Rossa był w stanie skrajnego niedożywienia z powodu ubóstwa. Nie mogłem skarżyć z tego względu tego wyroku. A jeśli prokurator to wykorzystuje, to rzecz niebywała – mówił mecenas. Co więcej dalej prokurator porównał zasądzoną kwotę dla Rossy z tymi, które uzyskiwali wcześniej w sądzie bohaterzy walczący w AK.
Prokurator nie powinien pisać tego w tej apelacji, tylko zwrócić się do swojego, tak aby wystosować kasację, dlaczego bohaterzy z AK dostali tak mało. Według prokuratora Wieśniakowskiego nasi bohaterzy z AK też byli najemcami. Od jakiej kwoty zaczyna się najemnictwo według prokuratora Wieśniakowskiego
– pytał retorycznie mec. Łepkowski.
To nie pierwsze podobne zachowanie prokuratora Wieśniakowskiego wyspecjalizowanego w sprawach odszkodowań i zadośćuczynień za krzywdy w PRL. Wcześniej kwestionował rekompensatę za skalę represji PRL-u wobec wybitnego przedstawiciela opozycji śp. Zbigniewa Romaszewskiego. W 2013 r. Wieśniakowski twierdził, że opozycjoniści tacy jak b. marszałek senatu wiedzieli, co było zakazane w PRL-u i to robili, musieli liczyć się z konsekwencjami – represjami, i teraz nie powinni składać roszczeń o zadośćuczynienie.
Źródło: niezalezna.pl
#prokurator #Stanisław Wieśniakowski #Grzegorz Rossa
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Maciej Marosz